Ulotna przedstawia Into dust, n #63
Klin klinem, albo... Wirujące na wietrze kartki. Strzaskane lusterko. Rozsmarowana na chodniku szminka. Stłuczone kolano. Bezmiar nędzy, ocean milczenia. Oraz on. Jej bohater. Przybywający w samą porę. Na białym koniu? Bynajmniej. Zamiast miecza dzierżący czerwoną różę. Zamiast rozbrajającego uśmiechu uzbrojony w grymas niezadowolenia. Niepokojąco wolny od takiej tam blondynki.
Kiedy z zawziętością oraz ustami zaciśniętymi w wąską kreskę zbiera jej rzeczy, ona, półprzytomna z bólu, z wypiekami na policzkach, z poziomu parteru taksuje go wzrokiem. Odrabia kolejną życiową lekcję. Poznaje znaczenie słowa wstyd. Pozwala sobie robić to bez końca. Na milion różnych sposobów.
Kategoria: Romans
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz