"Pokaż mi człowieka, a znajdę na niego paragraf", czyli finałowa batalia o prawdę.
Otchłań to ostatnia część trylogii z Leonem Brodzkim. Głównego bohatera spotykamy w więzieniu, gdzie trafił po zabójstwie przesłuchiwanego (oczywiście został wrobiony, ale tylko nieliczni mu wierzą). A tymczasem Toruń walczy z gangsterem, który morduje mieszkańców. W wielu miejscach zostaje powielony napis: Brocki jest winny. Tylko pytanie: jak Brodzki złapie przestępcę jeśli jest w więzieniu?
Otóż długo w celi nie posiedział, zawarł pakt z (można powiedzieć, że z diabłem) prokuratorem Mauerem. Wychodzi na wolność, ale ma znaleźć winnego serii morderstw w Toruniu.
Motyw zemsty, korupcja i czasy komunizmu. To wszystko znajdziecie w Otchłani.
Na przestrzeni kilku dni Leon Brodzki wiele razy ryzykował życie, nieraz otarł się o śmierć. Postacią, która zdobyła moją sympatię jest Żółtko (facet jest przekomiczny). Żółtko jest takim aniołem stróżem naszego głównego bohatera.
Berenika – uwielbiam dziewczynę, twardo stąpa po ziemi. Jest dziennikarką, która przyjechała do Torunia, aby napisać reportaż o Leonie Brodzkim. Niestety i ona zostaje wrobiona w pakt z diabłem.
Początek nie wciągnął mnie. Czytanie dłużyło mi się, a lektura powielała stereotypy polskich policjantów. Ale od połowy zaczyna się przygoda. Tajemnice z przeszłości wychodzą na jaw, a kolejni ludzie giną. 511 867 571 to numer mordercy? Dlaczego to właśnie Brodzki jest w to zamieszany? Rozdziały, które są reportażem dają nam inny obraz Torunia. Patrzymy na miasto oczami Bereniki, która dostrzega więcej niż myśli.
Język. W niektórych momentach musiałam kilka razy przeczytać dane zdanie, gdyż sens mi gdzieś ulatywał. Naprawdę... połączenie starodawnych odzywek z angielskimi zwrotami? WHY? Co za dużo, to niezdrowo. Bardzo dużo przekleństw (ale w naszym narodzie to chyba normalka). Chyba najbardziej właśnie te starodawne wyrażenia mi przeszkadzały (wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach to już raczej nie spotykane, ale może w Toruń zatrzymał na komunizmie). Byłam raz w tym mieście, więc nie mnie osądzać.
Literówki, proszę państwa. Brak spacji czy też osamotnione litery – to niektóre mankamenty, które wychwyciłam (a mam chyba takie zboczenie zawodowe i od razu rzucają mi się w oczy spacje, czy raczej ich brak).
Zakończenie to najprawdopodobniej najlepsza część tej książki. Kilkanaście stron to jazda bez trzymanki. Mamy tutaj wybuchy, postrzały oraz pościgi. Wreszcie jest jakaś akcja i dreszczyk emocji. Epilog to dobre zakończenie trylogii. Dajmy Brodzkiemu odpocząć po tych wszystkich zmaganiach.
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ilość stron: 479
Premiera: 22.08.2018.
Za możliwość przeczytania tej książki oraz tajne akta (bardzo dobry pomysł) dziękuję Czwartej Stronie.
Zapraszam na mój Instagram oraz Instagram Czwartej Strony, a także na Instagram Czwartej Strony Kryminału.
Gdy legendarny gangster wychodzi z cienia, by znów terroryzować Toruń, tylko jeden człowiek może przywrócić porządek w mieście. To detektyw Leon Brodzki, którego ulubioną lekturą są akty zgonu morderców. Jest tylko jeden problem – jak policjant ma posłać kogoś za kratki, jeśli sam siedzi w więzieniu?
Tropy w śledztwie prowadzą do lat osiemdziesiątych i słynnej sprawy „Młotkarza z Torunia". Trudno jednak po trzydziestu latach złapać sprawcę, skoro przyjaciele policjanta okazują się wrogami, a dowody znikają bez śladu…
Trzy kobiety, trzy morderstwa, jedno narzędzie zbrodni…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz