Strony

17 mar 2024

[805] Recenzja: Czarny żałobnik – Maja Opiłka

„Nie po to przy śledztwie pracuje kilka osób, by wyłącznie jedna ślęczała nad sprawą”, czyli obiecujący debiut kryminalny.


Po Czarnego Żałobnika sięgnęłam głównie ze względu na ciekawy opis, zwiastujący makabryczny kryminał. Jest to debiut literacki Mai Opiłki, która prywatnie pracuje w Prokuraturze Okręgowej, więc ma doświadczenie w różnych kryminalnych sprawach. Byłam ciekawa, jak wypadnie jej książka.


Skąpana w blasku słońca Warszawa zaczyna tonąć w mroku czarnego żałobnika… Komisarz Adam Kruger i prokurator Alicja Ostrowska stają w szranki z wyjątkowo brutalnym sprawcą. Sprawcą, który upodobał sobie odbieranie życia ofiarom, wykorzystując średniowieczne metody tortur. Morderca wydaje się sterować dochodzeniem, kreując własną grę. Porzuca zwłoki na placach zabaw, a przy ciałach zostawia znak, swój podpis – czarnego motyla rusałkę żałobnik. Z przeszłości ofiar wylewa się niewierność oraz zazdrość. A każde z nich łączy postać terapeutki specjalizującej się w terapii małżeństw. Misternie skonstruowana intryga, błędne koło wzajemnych relacji, bezpodstawne podejrzenia i błędy oceny.
Czy Kruger i Ostrowska, których doganiają demony własnej przeszłości, zdołają odstawić na bok wzajemne niesnaski, by rozwikłać tę skomplikowaną rozgrywkę, zanim kolejna ofiara stanie się pionkiem na tej krwawej szachownicy?
Zanurz się w mrocznym labiryncie ludzkich relacji, gdzie zemsta przeplata się z niewiernością, tworząc intrygującą układankę.


Już sam prolog utwierdził mnie w przekonaniu, że będzie to mroczna opowieść. To dosyć pogmatwana historia, która wymaga większego zaangażowania od czytelnika — łatwo coś przegapić. W Warszawie dochodzi do serii makabrycznych zbrodni, które łączy pewien motyl. Tu poznajemy naszą ekipę śledczą. Na pierwszy plan wysuwa się duet Adam Kruger (komisarz) oraz Alicja Ostrowska (prokurator). Autorka do samego końca wodzi czytelnika za nos i próbuje chaosem ukryć swoje motywy. Widać, że całość jest dosyć dobrze przemyślana, a wątki trzymają się logiki. Wykorzystując średniowieczne metody tortur, Opiłka stworzyła nietuzinkowy klimat, który trzyma w napięciu do ostatniej strony.



Akcja toczy się dosyć dynamicznie — nie ma miejsca na nudę, ciągle coś się dzieje, odkrywamy kolejne tropy. Lektura wciąga od pierwszych stron, a zainteresowanie nie spada do ostatniej kartki. Jedyne co mnie zaczynało irytować w pewnym momencie to ilość wulgaryzmów. Wiem, że w ten sposób zapewne autorka chciała pokazać emocje, jakie towarzyszą naszym bohaterom, jednak im ich więcej, tym coraz bardziej mnie to raziło.




Muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona tą książką. Nie spodziewałam się, że ten debiut tak mnie wciągnie. W ogóle nie widać, że Maja Opiłka dopiero rozpoczyna swoją drogę w świcie kryminałów. Autorka stworzyła ciekawą opowieść kryminalną, która trzyma w napięciu. Myślę, że warto zainteresować się tym nazwiskiem. Obyśmy nie musieli długo czekać na kolejną książkę tej autorki (a może i kontynuację Czarnego Żałobnika?).




Ilość stron: 455
Wydawnictwo: INITIUM

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz