„Nie po to przy śledztwie pracuje kilka osób, by wyłącznie jedna ślęczała nad sprawą”, czyli obiecujący debiut kryminalny.
Po Czarnego Żałobnika sięgnęłam głównie ze względu na ciekawy opis, zwiastujący makabryczny kryminał. Jest to debiut literacki Mai Opiłki, która prywatnie pracuje w Prokuraturze Okręgowej, więc ma doświadczenie w różnych kryminalnych sprawach. Byłam ciekawa, jak wypadnie jej książka.
Czy Kruger i Ostrowska, których doganiają demony własnej przeszłości, zdołają odstawić na bok wzajemne niesnaski, by rozwikłać tę skomplikowaną rozgrywkę, zanim kolejna ofiara stanie się pionkiem na tej krwawej szachownicy?
Zanurz się w mrocznym labiryncie ludzkich relacji, gdzie zemsta przeplata się z niewiernością, tworząc intrygującą układankę.
Akcja toczy się dosyć dynamicznie — nie ma miejsca na nudę, ciągle coś się dzieje, odkrywamy kolejne tropy. Lektura wciąga od pierwszych stron, a zainteresowanie nie spada do ostatniej kartki. Jedyne co mnie zaczynało irytować w pewnym momencie to ilość wulgaryzmów. Wiem, że w ten sposób zapewne autorka chciała pokazać emocje, jakie towarzyszą naszym bohaterom, jednak im ich więcej, tym coraz bardziej mnie to raziło.
Muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona tą książką. Nie spodziewałam się, że ten debiut tak mnie wciągnie. W ogóle nie widać, że Maja Opiłka dopiero rozpoczyna swoją drogę w świcie kryminałów. Autorka stworzyła ciekawą opowieść kryminalną, która trzyma w napięciu. Myślę, że warto zainteresować się tym nazwiskiem. Obyśmy nie musieli długo czekać na kolejną książkę tej autorki (a może i kontynuację Czarnego Żałobnika?).
Ilość stron: 455
Wydawnictwo: INITIUM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz