„Ten świat zostanie ocalony i przebudowany przez marzycieli”, czyli piąty tom Szklanego Tronu.
Imperium burz to już piąty tom Szklanego Tronu, bestsellerowego cyklu Sarah J. Maas. Dziedzictwo ognia, Królowa cieni oraz Imperium burz to naprawdę spore cegiełki. Jak się na nie patrzy, to już wiesz, że trochę czasu ci zajmą. Muszę przyznać, że tak również było przy tym tomie, który liczy sobie ponad 800 stron.
Wielkie starcie królestw w epickim piątym tomie bestsellerowej serii szklany tron.
Tylko największe poświęcenie może odwrócić losy wojny.
Dla Aelin Galathynius droga do tronu dopiero się rozpoczyna, gdy na horyzoncie pojawia się wojna. Młoda królowa staje przed wyzwaniem stworzenia armii zdolnej pokonać Erawana, który jest coraz bardziej groźny. Armia wiedźm i vlagów nie ugina się pod ognistym ostrzem dziedziczki Terrasenu. Przy Aelin są przyjaciele i ukochany Rowan, ale to nadal za mało. Najwyższy czas poszukać sprzymierzeńców! Kto odpowie na wezwanie królowej Terrasenu i zabójczyni Adarlanu?
Potwory wyłaniają się z horrorów przeszłości, złowrogie siły są gotowe przejąć świat. Jedyną szansą na ocalenie jest desperacka misja, przez którą Aelin może więcej stracić niż zyskać i która zmusza ją do podjęcia trudnej decyzji, co i kogo jest gotowa poświęcić w imię pokoju.
Aelin to postać, którą nadal nie bardzo lubię. Jakoś nie mogę się do niej przekonać. Relacja Aelin i Rowana jest bardzo wymuszona. Zupełnie nie czuję pomiędzy nimi chemii. Natomiast podobają mi się tutaj kobiety w rolach protagonistów — jest to ciekawie przedstawione. Imperium burz to naprawdę kawał historii — walki i potyczki, wędrówki i sojusze, a także krew i cierpienie. Do tego w sumie mamy cztery pary, więc na ilość bohaterów nie musimy narzekać. Każdy ma swoją rolę do odegrania.
Ponownie jak to miało miejsce w poprzednich tomach, pierwsza połowa książki jest nudna i dłuży się niesamowicie. Spokojnie niektóre aspekty można byłoby wyciąć (wtedy trochę byśmy zeszli z licznika stron) i wyszłoby to książce na dobre. Dopiero później zaczyna się coś dziać i wtedy wciąga w wir wydarzeń. Bohaterowie ewoluują. Calaena staje nieco bardziej dojrzała, a jej zachowanie już trochę bardziej pasuje do roli, którą odgrywa.
Imperium burz trzyma poziom poprzednich części. Zakończenie jest tutaj jedną z najlepszych rzeczy i zdecydowanie zmusza czytelnika, by sięgnąć po kolejną część. Ten tom chyba podobał mi się najbardziej ze wszystkich dotąd przeczytanych. Przede mną jeszcze dwie książki i w sumie to cieszę się, że już kończę tę serię. Te powieści to naprawdę spore cegiełki i zajmują sporo czasu, by je przeczytać. Jestem ciekawa, jak autorka zakończy ten cykl. Mam u siebie dwa ostatnie tomy i jak patrzę na ich grubość, to jestem nieco wystraszona.
Ilość stron: 863
Wydawnictwo: Uroboros
Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Uroboros ;)
Zajrzyjcie na mój profil na Instagramie oraz na profil wydawnictwa Uroboros ;)
Dlaczego blog dalej widnieje jako katalog, kiedy katalogiem już dawno nie jest?
OdpowiedzUsuń