[954] Recenzja: True Beauty tom 8 & 9 – Yaongyi

0 | Skomentuj

 „Zajęłaś w moim sercu znacznie więcej miejsca, niż podejrzewałem, Jugyeong…”, czyli dwa kolejne tomy True Beauty.


True Beauty to cykl, który zaczęłam czytać w marcu tego roku. Przez cały rok mi towarzyszył i wraz z jego końcem udało mi się zapoznać z dwoma najnowszymi tomami tego webkomiksu. Kolejne są już zaplanowane na 2026 roku i jestem bardzo zadowolona z tego, że Wydawnictwo Jaguar planuje dalej je publikować. Dla tych, którzy nie kojarzą tych komiksów — to na ich podstawie powstała popularna k-drama True Beauty.


Tom ósmy. Zazdrość to paskudna bestia! Między Seojunem i Jugyeong coś jest nie tak. Może chodzi o Suho? Powrót tego ostatniego do Seulu wywołał spore zamieszanie. Wygląda na to, że zakochani przechodzą kryzys z powodu przeszłości Suho i Jugyeong. Ale finalnie miłość zwycięża wszystko...

Tom dziewiąty. Zazdrość wywołana powrotem Suho to już przeszłość, ale na horyzoncie pojawia się nowe, nieoczekiwane wyzwanie, a historia miłosna Seojun i Jugyeong napotka kolejne przeszkody. Tym razem stawką nie są uczucia Jugyeong, ale ktoś inny...


Dramę oglądałam jakiś czas temu, a komiksy dostarczają mi sporo rozrywki. Jeśli nie czytaliście poprzednich epizodów, to nie ma sensu, abyście sięgali po te tomy. W tomie 8 na pierwszy plan wysuwa się zazdrość. Seojun i Jugyeong są razem, jednak w ich związku kompletnie brakuje komunikacji. Przez co dochodzi do wielu konfliktów, podejrzeń i sprzeczek. Powrót do kraju Suho, przyjaciela i dawnej miłości naszej głównej bohaterki nie ułatwia budowaniu się relacji pomiędzy Seojun i Jugyeong. W 9 tomie pojawia się kilka nowych postaci. Zaostrza się także rywalizacja pomiędzy Suho a Seojun. Autorka zwraca tutaj także uwagę na problemy żywieniowe, które w społeczeństwie Korei dalej są aktualne. Oprócz tego możemy dowiedzieć się też nieco więcej o przeszłości Seojuna, która nie była zbyt kolorowa.


Z każdym kolejnym tomem wydaje mi się, że bohaterowie dojrzewają. Śledzimy poczynania Jugyeong w świecie popularnych osób, widzimy, z czym wiąże się ta praca, co kryje się za maską ideału, jak fałszywi są influencerzy. Podoba mi się ten wątek. Bohaterowie są bardzo autentyczni, dzięki temu można łatwo się z nimi utożsamiać. To młodzi ludzie, którzy szukają swojego miejsca w świecie. Yaongyi udało się pokazać, do czego człowiek jest zdolny, byleby tylko wygrać.


Historia ta zmusza do refleksji — zastanowienia się jak kanony piękna wpływają na postrzeganie drugiego człowieka. Świetna kreska i angażująca opowieść sprawa, że True Beauty czyta się błyskawicznie. Już nie mogę się doczekać kolejnych epizodów.


Ilość stron (tom 8): 288

Ilość stron (tom 9): 288

Wydawnictwo: Jaguar


Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Jaguar ;)




Zajrzycie na mój profil na Instagramie oraz na profil Wydawnictwa Jaguar :)







[953] Recenzja: Queer – William S. Burroughs

0 | Skomentuj

„Czuł morderczą nienawiść do głupich, zwykłych, potępiających go ludzi, którzy nie pozwalali mu robić tego, na co miał ochotę”, czyli XX wiek i wielka miłość.


Queer to książka, która jest promowana jako jedna z najpiękniejszych historii miłosnych XX wieku. William Seward Burroughs to autor kilkunastu książek, aktor i scenarzysta filmowy. Uznawany za jednego z trzech najważniejszych przedstawicieli bitników. Burroughs był uzależniony od alkoholu i narkotyków. Przez całe życie dużo podróżował. W latach 70. stał się źródłem inspiracji dla wielu artystów. Jak wypada jego powieść Queer, z którą miałam okazję się ostatnio zapoznać?


Napisany w 1952 roku, lecz przez dekady ukrywany przed światem, „Queer” to najbardziej osobista, a zarazem najbardziej niedopowiedziana powieść Williama S. Burroughsa. Osadzona w dusznym Meksyku lat pięćdziesiątych, śledzi losy Williama Lee — alter ego autora — który, błądząc od baru do baru wśród amerykańskich emigrantów, goni widmo namiętności, balansując na granicy obsesji i rozpaczy.

To jedyna w jego twórczości realistyczna historia miłosna, ale też gorzka, pełna groteski refleksja nad tożsamością, pragnieniem i odrzuceniem. W „Queer” wybrzmiewa ten sam szorstki, bezkompromisowy głos, który uczynił z „Nagiego lunchu” literacki przełom — mieszanka autoironii, maniakalnego humoru i ostrej krytyki amerykańskiej mitologii. Jedno z najbardziej poruszających świadectw outsiderstwa XX wieku.

"Jedna z najpiękniejszych "love story", jakie napisano w XX wieku.


Fabuła jest bardzo powolna, przez co nie mogłam się w nią wgryźć. Sporo miejsca autor poświęcił na opisywanie rozważań, problemów i filozoficznych myśli głównego bohatera, co jeszcze bardziej spowolniło (i tak już wolną) akcję. To powieść, która porusza temat miłości, która nie ma szans na spełnienie. Ta obsesja i desperacja Williama Lee doprowadza do wszechogarniającej samotności. W tle mamy Meksyk, który jest pełen alkoholu i egzotyki, ale jednocześnie nie ma tam miejsca, by poczuć się bezpiecznie. Tematyka tej książki kilkadziesiąt lat temu może i była kontrowersyjna, dzisiaj jednak nie prezentuje sobą niczego szokującego. Całość jest przytłaczająca i smutna.


Przyznaję, że ciężko szło mi czytanie tej historii. Wielokrotnie ją porzucałam i dopiero po jakimś czasie do niej wracałam. Nie potrafiłam polubić bohaterów, akcja mnie nudziła, a rozważania głównego bohatera irytowały. Sam styl autora również wymaga nieco większego zaangażowania. Po jej skończeniu dalej nie wiem, do czego ona dążyła, o co właściwie autorowi chodziło i jaki jest sens tej lektury. Myślę, że najlepiej samemu sprawdzić, czy to coś dla Was. Na podstawie książki powstał w 2024 roku film z Danielem Craigem o tym samym tyle.


Ilość stron: 192

Wydawnictwo: FILIA


Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Wydawnictwu FILIA ;)









[952] Recenzja: Zabójstwo przed Gwiazdką. Kryminalny kalendarz adwentowy – Joel Jessup

0 | Skomentuj

„To nie był zwykły wypadek, choć na to wyglądało. Równie dobrze to mogło być zabójstwo”, czyli kryminalny kalendarz adwentowy.


Zabójstwo przed Gwiazdką to jedyna świąteczna książka przeczytana przeze mnie w tym roku. Sięgnęłam po nią głównie ze względu na jej formę (kalendarza adwentowego) i możliwość zabawy w detektywa.





Candlestow to z pozoru spokojna angielska wioska. Jej mieszkańcy właśnie szykują się do świąt. Wszystko się zmienia, gdy podczas próby corocznego przedstawienia bożonarodzeniowego zostaje znalezione ciało jednego z mieszkańców – pana Holly’ego. Do akcji wkracza inspektor Twelvetrees, ale nie działa sam – wspiera go doktor Harper, emerytowana lekarka, której bystre oko i znajomość sąsiadów okazują się bezcenne.

Rozpoczyna się świąteczna zabawa w kotka i myszkę. Pierwszego grudnia u doktor Harper pojawia się tajemnicza wskazówka, odsłaniająca mroczny sekret jednego z mieszkańców. Ktoś gra w niebezpieczną grę, której celem jest zemsta, a każdy w wiosce może stać się ofiarą. Dzień po dniu, aż do świąt, wychodzi na jaw kolejna tajemnica, zbliżająca śledczych do odkrycia prawdy.

Czy zdołasz rozwiązać wszystkie 25 zagadek, które przygotował morderca zwany Adwentem? Czy odkryjesz tę najważniejszą: kto zabił pana Holly’ego?


Książka zawiera 25 rozdziałów na każdy dzień grudnia niczym kalendarz adwentowy. Na końcu każdego z nich znajdziemy zagadki. Autor starał się stworzyć ciekawe zagadki, ale w większości wydawały mi się one zbyt przekombinowane. Niektóre niemożliwe do rozwiązania, inne nieco głupie. Całość fabuły skupia się na odnalezieniu mordercy pana Holly'ego, kościelnego i ulubieńca całego miasteczka. Candlestow to urokliwe angielskie miasteczko, w którym jednak każdy ma coś do ukrycia.



Sam pomysł by naprawdę ciekawy, ale zabrało mi tutaj lepszego wykonania. Brakuje mi większego napięcia i chęci odkrywania kolejnych okienek kalendarza. Książka może przypominać klasyczne kryminały gdzie po nitce do kłębka będziemy łączyć fakty i znajdziemy mordercę. Jest to coś nowego i nieszablonowego. Autor wpakował w tę historię sporo postaci, dlatego należy uważnie czytać, by się nie pogubić. Powieść fajnie się prezentuje pod kontem graficznym. Na końcu znajdziecie także rozwiązania zagadek, gdyby nie udało Wam się ich odgadnąć. Zabójstwo przed Gwiazdką to lekka lektura o ciekawym pomyśle, dostarczy kilku godzin rozrywki, mimo iż ma w sobie kilka wad. Może to być także ciekawy pomysł na prezent.



Ilość stron: 240

Wydawnictwo: Czwarta Strona


Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona :) 






[951] Recenzja: Salomonowy wyrok – John Finnemore

0 | Skomentuj

„Podobno każdy nosi w sobie pomysł na książkę...”, czyli niezwykła układanka.


Kojarzycie Żuchwę Kaina? Dwa lata temu miałam okazję zapoznać się z nią. To opowieść do samodzielnego złożenia, w której to czytelnik musi wspiąć się na wyżyny dedukcji, by rozwiązać morderstwo.


Trzydziestego grudnia dwa tysiące dwudziestego trzeciego roku znaleziono ciało osoby śmiertelnie dźgniętej ostrym przedmiotem. Pokój był dokładnie zamknięty od wewnątrz, a mimo to nie znaleziono w nim narzędzia zbrodni. Ponadto policja nie była w stanie wskazać żadnego wiarygodnego podejrzanego czy nawet motywu zbrodni. Zagadka pozostaje nierozwiązana.
Morderca przechowuje w domu pudełko z setką zapisanych na maszynie pocztówek. Ułożone w prawidłowej kolejności i właściwie zinterpretowane wyjaśnią nie tylko to morderstwo, lecz także dziewięć innych, popełnionych w tym samym roku.
Zmierzyłeś się z tajemnicą bestsellerowej Żuchwy Kaina? Nadszedł czas, aby odkurzyć szkło powiększające, ponieważ wkrótce rozpocznie się globalny ruch mający na celu rozwiązanie pierwszej zagadki pocztówkowej. Czy masz to, czego potrzeba, aby rozwikłać historię i zidentyfikować mordercę, ofiarę i lokalizację każdego z dziesięciu morderstw?


Uwielbiam rozwiązywać zagadki, dlatego zwarta i gotowa usiadłam do Salomonowego wyroku. Cała trudność polega na uporządkowaniu stu rozdziałów w jedną logiczną całość. To zadanie dla prawdziwych detektywów – aby poznać mordercę, najpierw należy poprawnie ułożyć pocztówki. Morderstwo dokonane w zamkniętym pokoju. Brak śladów włamania, brak narzędzia zbrodni, pokój zamknięty od wewnątrz. W jaki sposób zginęła ofiara? W tym celu pomogą nam pocztówki — rozwiązaniem zagadki będzie nie tylko jedno morderstwo, ale kilka innych popełnionym przez nasz czarny charakter. Trudność jest w tym, że kolejność pocztówek jest przypadkowa, nie wiemy, czy morderca nam okłamuje i która wskazówka nam pomoże. Możemy korzystać z różnych pomocy, ale rozwiązanie jest tylko jedno.


Salomonowy wyrok to nie jest zwykła książka – tutaj czytelnik musi korzystać z dedukcji, by rozwiązać zagadkę. To powieść, która wymaga dużego zaangażowania ze strony czytelnika, spokoju, skupienia oraz logicznego myślenia i łączenia faktów. Kartki łatwo się wyrywają, a wydawca zadbał, abyśmy mieli miejsce na własnego notatki i przemyślenia. Myślę, że jest to świetna zabawa dla osób, które mają duże pokłady cierpliwości. Nie była to łatwa droga. Muszę przyznać, że nadal nie rozwiązałam zagadki. Nie poddaję się jednak i będę dalej próbować. Na pewno nie rozwiążecie tego za pierwszym razem. Jest to jedna z dziwniejszych książek, jakie przeczytałam, ale i jedna z tych, która sprawiła mi wiele frajdy. Jeśli próbowaliście swoich sił w Żuchwie Kaina, to myślę, że i Salomonowy wyrok dostarcz wam solidnej porcji rozrywki.


Ilość stron: 224
Wydawnictwo: Czwarta Strona

Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona :) 



Zajrzyjcie na mój Instagram oraz Instagram Czwartej Strony :)




© Mrs Black | WS X X X