[860] Recenzja: Zaśnij, diabeł patrzy – Cyryl Sone

0 | Skomentuj

„Czasami najbezpieczniej jest po prostu zamknąć oczy”, czyli nowa seria autora bestsellerów.


Zaśnij, diabeł patrzy otwiera nowy cykl Prawo Dunli. Cyryl Sone to autor bestsellerowych kryminałów o prokuratorze Kroonie. Do jego książek przyciągnęła mnie informacja, że autor pracuje jako prokurator. Pomyślałam, że dzięki temu będzie to wiarygodna i ciekawa lektura od kogoś, kto zna się na rzeczy. Książki z Kroonem utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Jak wypada jego najnowsza powieść?


Dunla to niewielkie powiatowe miasteczko, jakich wiele. Zamieszkiwane od pokoleń przez te same rodziny – zamkniętą społeczność, w której nikt nigdy nie wyda obcemu swojego sąsiada. Nawet gdy ten okaże się bestią.
Nikodem Rand trafia do Dunli zupełnie przypadkiem, by już po chwili odkryć, że nowo poznana dziewczyna pływa martwa w jeziorze. Komu zależało na jej śmierci? Okazuje się, że prawie wszystkim.
Dunla jest zaborcza i wciąga jak ruchome piaski. Z każdym kolejnym krokiem Niko wnika głębiej w lokalne bagno, ciemne interesy oraz mroczne tajemnice z przeszłości, które wracają, zachłannie połykając kolejne ofiary. A jedną z nich jest sam Diabeł…



Zaśnij, diabeł patrzy kusi nas diabelską okładką i opisem, który zwiastuje ciekawą sprawę kryminalną. W Dunli, czyli miasteczku, w którym toczy się akcja, społeczność jest skryta. Panuje tutaj małomiasteczkowy, hermetyczny klimat. Wszyscy doskonale się znają, ale nikt nikogo nie wyda. Potęguje to tajemniczy klimat opowieści. Każdy ma coś na sumieniu, rządzą tutaj znajomości i układy. I właśnie tam trafia nasz główny bohater — Nikodem Rand. To mężczyzna dosyć porywczy i pewny siebie oraz nieco dziwny, ale można szybko obdarzyć go sympatią. Szuka właśnie natchnienia do swojej najnowszej książki.


Autor wykreował atmosferę pełną niepewności i niepokoju. Cyryl Sone umiejętnie manipuluje czytelnikiem — nie wiadomo, co jest prawdą, a co kłamstwem. Powoli odkrywamy, co kryje się pod otoczką normalności w tym niewielkim miasteczku. Do tego wszystkie czeka nas spotkanie z Diabłem. Sama sprawa kryminalna jest świetnie poprowadzona. Możemy sami prowadzić śledztwo i typować winnych, co wcale nie jest takie łatwe.



Prosty i lekki język sprawia, że książkę czyta się błyskawicznie. Wciąga od pierwszych stron, a napięcie nie odpuszcza do samego końca. Fabuła jest intrygująca, a bohaterowie ciekawie napisani. Liczne zwroty akcji nie pozwalają na choćby chwilę nudy. Znajdziecie tutaj także wiele dosyć brutalnych scen i opisów, dlatego polecam tę książkę nieco starszym czytelnikom. Ci, którzy lubią cięższe i mroczniejsze kryminały, to myślę, że się nie zawiodą. Ja na pewno będę wypatrywać kolejnego tomu. Jeśli jeszcze nie znacie tego autora, to myślę, że warto dać mu szansę.




Ilość stron: 365
Wydawnictwo: Znak Koncept


Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Wydawnictwu Znak :)

Zajrzyjcie na mój profil na Instagramie oraz na Instagram Wydawnictwa Znak ;)









[859] Recenzja: Rzeźbiarka krwi – Vanessa Le

0 | Skomentuj

 „Uwierzylibyście? Prawdziwa, żywa rzeźbiarka krwi. Jak myślicie, ile takich jeszcze zostało?”, czyli medycyna, fantastyka i azjatycka kultura.


Rzeźbiarka krwi to książka, która przyciąga do siebie swoją kolorową okładką. Do sięgnięcia po tę powieść zachęcił mnie opis, który zwiastował opowieść pełną medycyny i magii w mrocznej fantastyce inspirowanej Wietnamem. Jest to debiut literacki Vanessy Le. Jak sobie poradziła?


Osiemnastoletnia Nhika jest sierotą, utrzymującą się ze sprzedaży homeopatycznych mikstur w przechodzącym industrialną rewolucję mieście Theumas. Ma też wyjątko­wą umiejętność – potrafi wnikać w ciała innych ludzi i wpływać na ich anatomię. Od dziecka uczono ją, jak uśmierzać ból i leczyć rany, jednak umie także niszczyć organy wewnętrzne. Dlatego na takich jak Nhika, nazywanych rzeźbiarzami krwi, trwa nie­ustanne polowanie.

Jej zdolności wzbudzają przerażenie, ale również mogą okazać się cenne. Nhika zosta­je zaangażowana, by rozwiązać sprawę zabójstwa potentata theumańskiego przemy­słu. Swych umiejętności ma użyć do uleczenia jedynego świadka tamtego zdarzenia, stojącego na progu życia i śmierci.


Nasza główna bohaterka Nhika, to kobieta, która ma zdolność wpływania na anatomię siebie oraz innych, dzięki czemu potrafi leczyć rany, ale i jednocześnie niszczyć organy, co może spowodować śmierć. Utrzymuje się ze sprzedaży homeopatii, a jej zdolności wkrótce będą musiały pomóc w rozwiązaniu zagadki morderstwa. Połączenie fantastyki z kryminalną zagadką? Jestem jak najbardziej na tak! Szybko wczułam się w fabułę. Krok po kroku będziemy odkrywać tajemnice, poznawać świat wykreowany przez autorkę oraz wietnamską kulturę. Do tego całość skupia się wokół wątków medycznych, ale spokojnie wszystko jest wytłumaczone, więc nawet najwięksi laicy zrozumieją, z czym mamy do czynienia.





Na początku książki dostajemy mapkę Theumas wraz z dzielnicami, których nazwy pochodzą od zwierząt (co jest bardzo ciekawym rozwiązaniem i jednocześnie od razu wiemy, jacy ludzie zamieszkają daną dzielnicę). Akcja toczy się dynamicznie i trzyma w napięciu do samego końca. Zakończenie pozostaje otwarte i mam nadzieję, że dostaniemy kolejne tomy. Vanessa Le stworzyła co nowego, oryginalnego w świecie fantastyki, dzięki czemu czytelnik nie nudzi się podczas lektury.




Wątek kryminalny sam w sobie nie jest zbyt odkrywczy (szczególnie dla fanów kryminałów), ale nie odbiera to przyjemności z czytania. Rzeźbiarka krwi to młodzieżowa powieść fantastyczna z ciekawym światem inspirowanym azjatycką kulturą, w którym wysokorozwinięta technologia mierzy się z tradycyjną medycyną. Nie ukrywam, że bardzo lubię książki, które nawiązują do kultury azjatyckiej. Dla mnie to wisienka na torcie. Od samego początku ta historia mnie pochłonęła. Dawno już nie czytałam tak ciekawie napisanej fantastyki. Zupełnie nie spodziewałam się, że tak mnie ona wciągnie. Liczę, że dostaniemy kolejne tomy. Rzeźbiarkę krwi śmiało mogę polecić fanom młodzieżowej fantastyki, która zostaje połączona z kryminałem, co tworzy solidną opowieść.




Ilość stron: 383

Wydawnictwo: Uroboros


Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Uroboros ;)

















[858] Recenzja: Morderstwo na Wyspie Szczęścia – Eeva Louko

0 | Skomentuj

„Strach zagnieżdża się w zakamarkach umysłu w taki sam sposób jak nienawiść”, czyli skandynawski debiut literacki.


Skandynawskie kryminały to coś, co uwielbiam, dlatego nie mogłam sobie odmówić lektury Morderstwa na Wyspie Szczęścia fińskiej autorki. Jest to pierwszy tom serii Ronja Vaara i jednocześnie debiut Eevy Louko, pierwotnie opublikowany w 2021 roku. Sam opis zwiastuje ciekawy kryminał, a okładka przyciąga swoją tajemniczością. Książkę poleca Robert Małecki.


Ronja Vaara jest dziennikarką po trzydziestce i od dawna mieszka za granicą. Po latach musi jednak wrócić w rodzinne strony, na wyspę Lauttasaari. Na miejscowej plaży odnaleziono bowiem zwłoki jej ojca.
Spotkanie przyjaciół z dzieciństwa jest dla niej zarówno pocieszające, jak i bolesne. Na domiar złego prowadzący dochodzenie młody policjant wydaje się nie wykonywać swojej pracy tak, jak należy.
Choć Ronja nie miała z ojcem bliskiej relacji, bierze sprawy w swoje ręce. Bada przeszłość mężczyzny, prowadząc własne śledztwo i odkrywając głęboko skrywane sekrety lojalnych wobec siebie mieszkańców wyspy.


Nasza główna bohaterka, Ronja, jest zmuszona do powrotu w swoje rodzinne strony, gdzie właśnie jej ojciec został znaleziony martwy. Na co dzień jest ona dziennikarką, a teraz przyjdzie jej się zmierzyć ze sprawą śmierci członka rodziny, z którym nie miała zbyt dobrych relacji. Początkowo ciężko było mi się wczuć tę historię — akcja jest tutaj naprawdę powolna. Czuć duszny klimat, ale kryminał został przyćmiony przez kwestie obyczajowe. Ronja Vaara powoli odkrywa tajemnice, jakie skrywał jej rodzic i próbuje sama odnaleźć mordercę. Im dalej tym akcja stawała się coraz ciekawsza. Zdecydowanie druga połowa książki nadrabia braki z pierwszej części.



Ronja Vaara to dosyć trudna w odbiorze bohaterka — bojąca się zaangażować, niezależna, w głębi duszy szuka akceptacji i miłości. Walczy na co dzień z traumami z dzieciństwa — jej rodzice nie okazywali jej większego zainteresowania. Morderstwo na Wyspie Szczęścia świetnie ukazuje aspekt psychologiczny bohaterów. Krok po kroku autorka odkrywa kolejne tajemnice i powiązania, by na koniec wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Książka nie skupia się wyłącznie na odgadnięciu, kto jest mordercą, ale opowiada ona również o trudnych relacjach rodzinnych, przeszłości, której nie da się zapomnieć czy też o miłości i stracie.


Morderstwo na Wyspie Szczęścia to zgrabnie napisany skandynawski kryminał. Nie jest może zbyt odkrywczy, ale przyjemnie się go czyta. Ta seria liczy już trzy tomy i mam nadzieję, że będziemy mieli okazję przeczytać dwa kolejne po polsku. Jeśli lubicie skandynawskie klimaty, to ta książka powinna Wam się spodobać.



Ilość stron: 414
Wydawnictwo: Czwarta Strona


Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona :) 




[857] Recenzja: Gra na antenie – J.D. Barker

0 | Skomentuj

„Zro­biła pani ka­rie­rę, nisz­cząc ludzi. Nie po­zwo­lę się znisz­czyć”, czyli makabryczna gra z psychopatą.


J. D. Barker to jeden z autorów, po które książki sięgam w ciemno. Napisał on jedną z moich ulubionych serii kryminalnych #4MK i od tamtej pory zawsze chętnie sięgam po jego kolejne powieści. Gra na antenie kusi swoim opisem, który zwiastuje szaleńczy wyścig, w którym stawką jest życie niewinnych ludzi.


Jordan Briggs to charyzmatyczna, ale kontrowersyjna prezenterka radiowa, prowadząca popularny program w stacji SiriusXM. Znana jest z ostrych i bezkompromisowych poglądów, które przyciągają zarówno gorących zwolenników, jak i zaciekłych krytyków.
Pewnego dnia, podczas porannej audycji, Jordan odbiera telefon od słuchacza, który przedstawia się jako Bernie. Szybko okazuje się, że niewinna z pozoru rozmowa zmienia się w niebezpieczną grę. Bernie zmusza Jordan do podejmowania trudnych decyzji, z których każda może doprowadzić do przerażających konsekwencji. Słuchacze stają się świadkami koszmarnej rozgrywki, w której stawką jest życie niewinnych ludzi.
Jordan musi zmierzyć się z własnymi demonami, przeszłością i poczuciem winy. By powstrzymać Berniego, angażuje się w wyścig z czasem, próbując znaleźć sposób na zakończenie gry, zanim zginie więcej osób.




Nasza główna bohaterka, Jordan Briggs, prowadzi kontrowersyjną audycję radiową. Pewnego dnia odbiera tajemniczy telefon od Berniego. Wkrótce okazuje się, że nie była to zwykła rozmowa, a słuchacze stają się świadkami makabrycznej rozgrywki. Fabuła przypomina mi nieco amerykańskie filmy/seriale sensacyjne. Akcja jest dynamiczna, nie ma czasu na nudę — ciągle coś się dzieje. Ta historia to niczym przejażdżka na rollercoasterze. Z każdą kolejną stroną dzieje się coraz więcej, więc fani powieści sensacyjnych na pewno znajdą tutaj coś dla siebie. Całość oczywiście jest nieco nierealna — raczej wątpię, aby coś podobnego mogło się wydarzyć naprawdę.




Książka trzyma w napięciu do ostatniej strony, nie pozwalając się od niej oderwać. Niepewność potęguje z każdym kolejnym rozdziałem. Autor świetnie oddał psychologiczny aspekt postaci — wchodzi w ich umysły, obnażając ich motywacje i demony, z jakimi się zmagają. J. D. Barker stworzył błyskotliwego, przebiegłego psychopatę, który zręcznie prowadzi swoją grę. Jeden ruch może pozbawić życia wielu ludzi. Szukamy odpowiedzi wiele pytań — kim jest psychopata, dlaczego Berni zabija i jaką rolę w tym wszystkim ma Jordan. Akcję śledzimy z dwóch perspektyw — policjanta Cola oraz prezenterki radiowej Jordan.



Gra na antenie to solidna powieść sensacyjna, w której nie brak wybuchów, porwań, eksplozji i bomb. Nie ma szans się nudzić. Akcja pędzi i nie zwalnia aż do samego końca. Świetnie zbudowani bohaterowie i chęć poznania motywów psychopaty powodowała, że nie mogłam się od niej oderwać. Całość jest ekscytująca i trudno przewidzieć kolejny krok. Mimo objętości powieść czyta się błyskawicznie. Gra na antenie to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam w tym roku. Jeśli lubcie wybuchowe książki pełne akcji w stylu amerykańskich filmów sensacyjnych to jest to opowieść dla Was. Jeśli jeszcze nie znacie twórczości tego autora, to śmiało mogę ją Wam polecić.



Ilość stron: 478
Wydawnictwo: Czarna Owca



Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca :)













© Mrs Black | WS X X X