Perriele rebel przedstawia ROZDZIAŁ 11. 'NIE WIADOMO KTO MA RACJĘ'
Wzięłam telefon ponownie do ręki i nie patrząc na kobietę, kilkoma kliknięciami wysłałam zdjęcie kodów do Louisa i wybrałam jego numer. W oczekiwaniu na to aż odbierze, popatrzyłam na dziewczynę, która myła ręce. Patrzyła się ze strachem w oczach na moją torebkę. Co do cholery? Zerknęłam na torebkę i zobaczyłam, że wystaje z niej pistolet Tomlinsona, Wyciągnęłam spokojnie w jej stronę rękę.
- Nie martw się, skarbie. Mam pozwolenie na broń. - Uśmiechnęłam się sztucznie w jej kierunku, a ona nic mi nie odpowiedziała i pospiesznie wyszła z łazienki.
- Że co? - usłyszałam w słuchawce i przewróciłam oczami.
- Nie do ciebie. Wysłałam ci to już, możecie po mnie przyjechać.
- Okej, ale my cały czas czekamy za restauracją – odparł.
- Czekacie prawie 2 godziny? - Otworzyłam szerzej oczy.
- No, a co? Potrzebujesz ochrony.
- Dobra, nieważne – westchnęłam. - Podjedźcie pod wejście i zadzwońcie za jakieś 5-7 minut bym mogła wyjść, żeby nic nie podejrzewał. - Jasne – usłyszałam, a potem zerwało połączenie.
Schowałam telefon i zajęłam się marynarką. Ale zetrzeć to jednak to muszę. Teraz już nie mam wyboru.
Kategoria: Fanfiction, Louis Tomloinson, One Direction
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz