„To była długa i mozolna droga, ale każdy metr pokonany bez głowy się opłacił”, czyli powieść obyczajowa z ważnym przekazem.
Szczęście dla zuchwałych to powieść obyczajowa z wątkiem romansowym. Jest to tematyka, której raczej unikam. Wybrałam tę książkę, żeby odpocząć od kryminałów i thrillerów, które tak namiętnie pochłaniam. I co się okazało? Szczęście dla zuchwałych spodobało mi się!
Stoisz po szyję w wodzie? Głowa do góry! Imprezy, wolność, beztroska − dla Marie nie ma nic ważniejszego. Wszystko zmienia się, kiedy jej siostra Christine zapada na ciężką chorobę i prosi, by na czas terapii zaopiekować się jej dziećmi.
Jakby tego było mało, Marie ma przejąć jej posadę w rodzinnej stoczni jachtowej. Zupełnie nie ma ochoty na nowe wyzwanie, a tym bardziej na nowego szefa, sztywnego nudziarza o imieniu Daniel. Podczas gdy jedna katastrofa goni drugą, a życie staje się chaosem, Marie powoli zaczyna pojmować, że są na świecie rzeczy, o które warto walczyć. I że pewne sytuacje – na przykład nowa miłość − dopadają człowieka wtedy, gdy się tego najmniej spodziewa.
Marie to z początku dość irytująca postać – lekkomyślna egoistka, ale im bardziej ją poznajemy, tym na wierzch wychodzą tajemnice z przeszłości, które ją ukształtowały. W książce spotkamy z żeglarstwem, statkami i ogólnie całą tematyką morską, ale autorka wyjaśnia to na bieżąco i nie sprawia to trudności w zrozumieniu terminologii, z którą raczej nie spotykamy się na co dzień.
Główna bohaterka przechodzi wielką przemianę, którą możemy śledzić na ponad 500 stronach. Powoli z egoistki, która nie wie, czego chce od życia, staje się przykładną siostrą i pracownikiem stoczni.
Nie spodziewałam się, że tak wciągnie mnie ta historia. Myślałam, że będzie to kolejna nic nieznacząca obyczajówka z płytkimi postaciami. A tu taka niespodzianka! Nawet wątek romansowy nie przeszkadzał mi (jest on dość delikaty i wolno się rozwija, więc nie jest to typowe romansidło). A do tego spora dawka humoru pomimo dramatycznych problemów siostry Marie.
Nie spodziewałam się, że tak wciągnie mnie ta historia. Myślałam, że będzie to kolejna nic nieznacząca obyczajówka z płytkimi postaciami. A tu taka niespodzianka! Nawet wątek romansowy nie przeszkadzał mi (jest on dość delikaty i wolno się rozwija, więc nie jest to typowe romansidło). A do tego spora dawka humoru pomimo dramatycznych problemów siostry Marie.
Autorka pokazuje także, że warto być szczęśliwym. Warto przestać się bać i ruszyć naprzód. Hülsmann stworzyła ciepłą, lekką historię, która idealnie nada się na relaks. Jeśli szukacie dobrej obyczajówki, to Szczęście dla zuchwałych może wam się spodobać. Niby banał, a jednak cieszy.
Ilość stron: 512
Wydawnictwo: INITIUM
Zajrzyjcie na mojego Instagrama oraz do wydawnictwa INITIUM.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz