[345] Recenzja: Ballada ptaków i węży — Suzanne Collins


„Wszystko jedno, co mówicie, nie macie prawa głodzić ludzi, karać ich bez powodu. Nie macie prawa odbierać im życia i wolności. To coś, z czym każdy się rodzi i czego nie możecie sobie wziąć.”, czyli dobry powrót do bestsellerowej serii.


Ballada ptaków i węży to prequel serii Igrzyska Śmierci, która na całym świecie zgromadziła wielu fanów i stała się bestsellerem. Młodzież się nią zachwyca i żwawo komentuje. Na podstawie książek Suzanne Collins Lions Gate Entertainment stworzyło cztery filmy, które biły rekordy popularności, czyniąc serię Collins jeszcze sławniejszą. Ja z Igrzyskami Śmierci spotkałam się po raz pierwszy w gimnazjum i mam dosyć duży sentyment do niej.


Dziesiąte Głodowe Igrzyska rozpoczyna poranek dożynek. W Kapitolu osiemnastoletni Coriolanus Snow zamierza skwapliwie skorzystać z szansy, jaką jest rola mentora, i zdobyć sławę. Potężny niegdyś ród Snowów podupadł i niepewny los Coriolanusa zależy teraz od tego, czy zdoła on pokonać innych mentorów urokiem osobistym i sprytem.

Tyle że los nie bardzo mu sprzyja. W udziale przypadła mu dziewczyna z Dystryktu Dwunastego, najbiedniejszego z biednych. Losy obojga splotą się ciasno – każda decyzja, którą podejmie Snow, może prowadzić do sukcesu lub porażki, triumfu lub klęski. Na arenie rozgrywa walkę na śmierć i życie, ale poza areną zaczyna się w nim budzić współczucie… Tylko jak postępować według zasad, gdy pragnie się przetrwać za wszelką cenę?


Kiedy dowiedziałam się, że prequel będzie opowiadał o życiu Coriolanusie Snowie, ucieszyłam się, ponieważ zawsze intrygowała mnie ta postać i byłam ciekawa, jakie były jej początki. Autorka przenosi nas w czas 10. Głodowych Igrzysk. To właśnie tam poznajemy Snowa, młodego i jeszcze niedoświadczonego, ale zaznajomionego już z kłamstwami i udawaniem. Śledzimy jego losy i odkrywamy, że nikt nie rodzi się od razu zły. To wybory, jakie podejmujemy, kształtują nas.




Collins prezentuje nam także historię Kapitolu. Akcja ma miejsce po wojnie z rebeliantami, więc stolica znajduje się w opłakanym stanie, ale powoli się odradza. Autorka bardzo dokładnie przedstawia ten konflikt, możemy dowiedzieć się jakie skutki miała wojna. Kolejnym ciekawym aspektem jest historia samych Igrzysk Głodowych, które możemy tutaj poznać „od kuchni”.

Ballada ptaków i węży to książka, która różni się od Igrzysk Śmierci. Autorka doszlifowała swój styl, a całość jest dużo bardziej poważna. O ile w Igrzyskach Śmierci akcja pędziła na złamanie karku, tak tutaj jest ona stonowana i wolniejsza. Collins dużo czasu poświęca na refleksje, zastanowienie się nad trudnymi tematami (np. czy wojna to zawsze coś złego, a może to coś, co prowadzi do zmian i warto ją wykorzystać?). Sporo w tej historii filozofowania, dlatego uważam, że nie jest to książka młodzieżowa i wielu młodszym czytelnikom może się nie spodobać. To historia dla tych starszych, którzy w młodości czytali serię Collins.


Warto zaznaczyć, że Balladę ptaków i węży możecie czytać bez znajomości Igrzysk Śmierci. Jest to prequel, więc wydarzenia mają miejsce przed faktyczną akcją. Nie spotkacie się ze spoilerami, więc możecie śmiało przeczytać najpierw Balladę..., a dopiero potem Igrzyska Śmierci. Ci, którzy są już po lekturze na pewno zauważą w lekturze smaczki związane z serią czy też znajdą odpowiedzi na nurtujące ich pytania.


Zazwyczaj prequele to „odgrzewane kotlety”, ale tutaj z przyjemnością stwierdzam, że jest to dobre dopełnienie serii. Wyjaśnia ona niektóre zagwozdki i stanowi naprawdę dobrą historię. Jest dużo dojrzalsza niż poprzednie książki Suzanne Collins, przez co spodoba się starszym czytelnikom. Dla fanów serii pozycja obowiązkowa, a dla pozostałych będzie to na pewno ciekawe przedstawienie antyutopii.


Ilość stron: 544
Wydawnictwo: Media Rodzina



Za możliwość przeczytania tej książki i świetne gadżety dziękuję wydawnictwu Media Rodzina ;)


Zajrzycie na mój profil na Instagramie, a także na Instagram Media Rodzina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Mrs Black | WS X X X