[929] Recenzja: Niepokój – Maggie Stiefvater

0 | Skomentuj

"Nie wiedziałam, że istnieje tyle różnych sposobów na to, by powiedzieć żegnaj", czyli drugi tom wilkołaków sprzed lat.


Niepokój to drugi tom serii Wilkołaki z Mercy Falls. Ten tom czytałam zaraz po przeczytaniu pierwszego, dlatego od razu wczułam się w świat wykreowany przez Maggie Stiefvater. Autorkę możecie kojarzyć za sprawą popularnej serii — Król Kruków. Teraz Wydawnictwo Uroboros postanowiło wznowić serię wydaną pierwotnie w 2011 roku. Czy drugi tom dorównuje pierwszemu?


Grace i Sam w końcu odnaleźli siebie nawzajem, ale czeka ich jeszcze trudna walka o to, by mogli pozostać razem. On będzie musiał rozliczyć się ze swoją przeszłością, a ona – stawić czoła coraz mniej pewnej przyszłości. Oba światy – wilków i ludzi – wzywają ich z ogromną siłą, ale też przerażają. Niepokój Grace i Sama wzmaga pojawienie się w ich gronie kolejnego wilka w ludzkiej skórze, Cole’a, który mierzy się z własnymi demonami.


Trochę obawiałam się, czy druga część nie padnie ofiarą sławnej klątwy drugiego tomu. Na szczęście tutaj nie ma to miejsca. Autorka wprowadziła nowych bohaterów, inne perspektywy, dzięki czemu może trochę lepiej zrozumieć wilkołaczy świat. Nasi główni bohaterowie są razem, ale kłopoty ich nie opuszczają. Autorka poświęciła trochę więcej czasu tutaj Isabel i Cole'u, którzy odpychają i jednocześnie przyciągają się. Oboje mają trudną przeszłość, z którą zmagają się — każdy na swój sposób. Cole to bohater fascynujący, a jednocześnie przytłaczający. Maggie Stiefvater wtrąciła tu wątek uzależnień i walki z nimi, ale nie jest on zbyt rozbudowany. Bohaterowie są autentyczni, dzięki czemu można się z nimi utożsamiać. Nie są idealni, mają swoje wady i problemy.



Trzeba pamiętać, że ta historia powstała prawie 15 lat temu, więc trochę inaczej wtedy autorki podchodziły do różnych tematów. Czuć momentami, że pojawia się coraz więcej filozoficznych odwołań — czy można stać się kimś innym lub, czy można uciec od przeznaczenia. To nie jest książka, w której akcja toczy dynamicznie. To bardziej opowieść ukazująca emocje i dramaty życia codziennego. Język jest melancholijny i momentami nieco poetycki. Nie jest to również tylko książka o wilkołakach. Tak właściwie to książka o nas samych. O ludziach, którzy chcą być kimś innym. Niepokój to dobra kontynuacja serii, która zanurza nas oniryczny, małomiasteczkowy klimat. To powieść, która spodoba się fanom spokojnej fantastyki. Zmusza do refleksji. Nowe wydania tej serii świetnie do siebie pasują.



Ilość stron: 431

Wydawnictwo: Uroboros


Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Uroboros ;)









[928] Recenzja: Wieża świtu – Sarah J. Maas

0 | Skomentuj

„Brutalna siła bez inteligencji jest bezużyteczna”, czyli przedostatni tom Szklanego Tronu.


Wieża świtu to szósty tom Szklanego Tronu i zarazem przedostatni. Patrząc na dwa ostatnie tomy, miałam wiele obaw — głównie związanych z ich objętością. Długo też zwlekałam, aby w końcu po nie sięgnąć — wiedziałam, że zajmie mi to dużo czasu. Sarah J. Maas stworzyła cykl fantasy, który się stał bestsellerem. Po wielu latach odkładania go na później, w końcu udało mi się po niego sięgnąć.


Chaol Westfall i Nesryn Faliq wyruszają w podróż do starego i pięknego miasta Antica. Były kapitan Gwardii Królewskiej ma nadzieję, że któraś ze słynnych uzdrowicielek z Torre Cesme przywróci mu władzę w nogach. Czy pełna nienawiści do Adarlanu Yrene nawiąże więź z Chaolem i zdoła mu pomóc? Uleczenie to jednak tylko część planu. Na tronie zasiada wszechpotężny kagan, a sojusz z nim jest w stanie odmienić losy wojny wiszącej nad Erileą.


Chaol i Nesryn zostają uwikłani w polityczne sieci kaganu i będą musieli wykorzystać całą swoją moc, by pokonać otaczające ich niebezpieczeństwo. Długo wyczekiwane odpowiedzi drzemią głęboko w górach, gdzie wojownicy szybują na legendarnych rukach. Czy świat zdoła przetrwać? A może jest skazany na zagładę?


Wydarzenia z Wieży Świtu dzieją w tym samym czasie co akcja Imperium burz (poprzedniego tomu). W tej części główne skrzypce wiedzie Chaol — obserwujemy jego walkę ze swoimi demonami i wraz z biegiem fabuły jego zmianę. Nie ma w tym tomie Aelin, co myślę, że dobrze zrobiło tej serii. Sam początek jest nieco powolny (tak do połowy książki), ale im dalej tym akcja nabiera tempa. Fabuła toczy się w zupełnie innym regionie, co daje nam możliwość poznania Południowego Kontynentu, gdzie panuje upalny klimat. 


Możecie się zastanawiać czy warto czytać tę książkę, skoro nie ma tutaj Aelin. Myślę, że warto, ponieważ wnosi nieco świeżości do tego świata. Możemy też lepiej zrozumieć Chaola i Yrene. Nie jest to zbyt dynamiczna opowieść, ale uchyla nam nieco więcej informacji na temat Valgach i ich magii. Pojawia się także kilka nowych bohaterów.



Największą wadą tej książki jest jej długość. Rozwleczone opisy, które do niczego nie prowadzą, sprawiają, że wielokrotnie je pomijałam, szukając akcji. Można śmiało wyciąć z połowę stron, a opowieść na niczym by nie straciła. Pierwotnie seria rozpoczęła się dwanaście lat temu, a mimo to nadal zbiera nowych czytelników. Język jest lekki, całość nie wymaga jakiegoś większego zaangażowania ze strony czytelnika. Praktycznie w każdym tomie tej serii trzeba przebrnąć połowę stron, by akcja w końcu się na dobre rozpoczęła. Mam u siebie ostatni tom, który już zaczęłam czytać zaraz po zakończeniu tego, by dalej pozostać w temacie. W międzyczasie czytam też inne książki, bo jest to jednak dosyć potężna seria — ostatni tom liczy 1241 stron.













Ilość stron: 847

Wydawnictwo: Uroboros


Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Uroboros ;)










[927] Recenzja: Dziwne obrazki – Uketsu

0 | Skomentuj

„Mówi się, że obrazek to zwierciadło duszy, i faktycznie w rysunkach zawsze w jakiś sposób objawia się wnętrze ich twórcy”, czyli japoński fenomen kryminalny.


Dziwne obrazki to japoński fenomen kryminalny, który teraz możemy przeczytać w Polsce. Bardzo lubię sięgać po literaturę azjatycką, dlatego, gdy tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, nie mogłam się nie skusić. O autorze wiemy bardzo niewiele — publikuje filmy na YouTube i mieszka w południowo-zachodnim Tokio. Ukryty za białą maską z papier-mâché, ubrany w czarny kombinezon i z głosem modulowanym tak, by brzmiał, jak głos małej dziewczynki, jest wielkim odkryciem japońskiego kryminału.




Ten przyprawiający o dreszcze bestsellerowy kryminał wziął Japonię szturmem – z przerażająco świeżym podejściem do zbrodni i horroru. Seria pozornie niewinnych obrazków wciąga czytelnika w niepokojącą sieć nierozwiązanych zagadek i zaburzonych osobowości.

Czy zdołasz poznać tajemnicę tych dziwnych dziewięciu obrazków?

Wrzucony na bloga rysunek ciężarnej kobiety z włosami rozwianymi na wietrze.

Obrazek z zamazanym na szaro mieszkaniem w bloku, sporządzony przez zaginione dziecko.

Szkic górskich zboczy, narysowany drżącą ręką przez znalezioną w górach ofiarę morderstwa…

Co każdy z nich miał do przekazania? Jaka prawda kryje się w dziewięciu obrazkach? Gdy poznacie rozwiązanie, wszystkie elementy układanki połączą się w jedną całość…


Na początku warto zaznaczyć, że jest to książka, która nie wszystkim przypadnie do gustu. Jest specyficzna, dziwna, a zarazem intrygująca. W powieści znajdziemy kilkadziesiąt rysunków, które mają pomóc nam w zrozumieniu historii. Książka jest podzielona na kilka osobnych spraw, które pod koniec łączą się ze sobą. A wspomniane wcześniej obrazki są rozwiązaniem. Już od pierwszych stron czuć niepokój, który towarzyszy nam do samego końca. Uketsu zabiera nas w podróż w głąb ludzkiej psychiki. Zadbał o każdy szczegół swoich zagadek, a my możemy zabawić się w detektywa i odgadnąć zakończenie.



I mimo że może niektóre wątki są za mocno naciągnięte (czy też niedokończone) to całość jest dobrze skonstruowana. Dziwne obrazki łączą w sobie elementy kryminału i thrillera z horrorem. Można przy niej poczuć dreszczyk emocji. Mroczny klimat potęguje uczucie niepokoju i przyciąga do siebie czytelnika. Nie jest to również książka, której akcja pędziłaby niczym rollercoaster.



Dziwne obrazki to powieść, która zbiera skrajne opinie. Jednych zachwyciła, innych totalnie zanudziła. Japońska (czy też ogólnie azjatycka) literatura jest specyficzna i może być dziwna dla Europejczyków. Jeśli jednak czytaliście już coś azjatyckich twórców, to myślę, że ta książka może przypaść Wam do gustu. Dla mnie była to oryginalna lektura, przy której miło spędziłam kilka godzin.



Ilość stron: 271

Wydawnictwo: Czarna Owca



Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca :)








[926] Recenzja: Trzy i pół śmierci w Happy Valley – Trish Lundy

0 | Skomentuj

„Nie rozumiem, dlaczego los bywa taki okrutny”, czyli lekki letni thriller młodzieżowy.


Trzy i pół śmierci w Happy Valley to thriller młodzieżowy autorstwa Trish Lundy. Autorka pracowała w przemyśle filmowym, marketingu oraz jako wolontariuszka w hospicjum i opiece paliatywnej. Ta książka to jej debiut literacki. Trzy i pół śmierci w Happy Valley została także najlepszą książką Barnes & Noble 2024 roku.



Wszyscy w Happy Valley wiedzą, że to bracia Cresmont – oszałamiająco przystojni, obrzydliwie bogaci i nieprzyzwoicie pewni siebie – stoją za tragiczną śmiercią swoich byłych dziewczyn. Ale ich nazwisko i wpływy chronią lepiej niż najlepszy adwokat. Nikt w miasteczku nie ośmiela się ich tknąć.

Jednak nie tylko Crestmontowie mają tajemnice. Lauren O'Brian nigdy nie była grzeczną dziewczynką. Teraz jest zdeterminowana, by w nowej szkole zacząć wszystko od początku. Niestety poznaje Robbiego Cresmonta i wszystko zaczyna się walić. Lauren odkrywa coś, co może wstrząsnąć całą sprawą… i sprawić, że sama stanie się kolejnym celem.

Ile ryzykujesz, gdy próbujesz ujawnić prawdę w miejscu, gdzie wszyscy mają coś do ukrycia?

Kto okaże się sojusznikiem, a kto – oprawcą?



Autorka zabiera nas do małego miasteczka, gdzie poznajemy główną bohaterkę – Lauren. Dziewczyna jest nastolatką — podejmuje głupie i niezrozumiałe decyzje. Irytowała mnie ona od samego początku. Sama pchała się w kłopoty. Z drugiej strony mamy tajemniczych braci Crestmont, którzy intrygują. Sama sprawa jest ciekawie poprowadzona, ale dosyć przewidywalnie. Nie nastawiajcie się wielkie plot twisty czy też na wybuchową akcję. Napięcie nie utrzymywało się do końca.


Trzy i pół śmierci w Happy Valley to książka idealna dla osób, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z thrillerami. Starych wyjadaczy niczym nowym nie zaskoczy. Czyta się ją szybko i nie wymaga większego zaangażowania ze strony czytelnika. Można szybko domyślić się, kim jest sprawca. A punkt kulminacyjny wcale nie jest tak zaskakujący, jakby mógł być. Ta historia miała potencjał, który nieco zabłądzić w trakcie fabuły. To lekka opowieść, która sprawdzi się jako odskocznia od cięższych tytułów. Sztampowa opowieść, w której czuć klimat lata – będzie nadawać się jako coś dla relaksu.


Ilość stron: 336

Wydawnictwo: Jaguar



Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Jaguar ;)




Zajrzycie na mój profil na Instagramie oraz na profil Wydawnictwa Jaguar :)










 

© Mrs Black | WS X X X