"W tej grze chodzi o to, żeby mówić prawdę, a z tym jest u ciebie wyjątkowo krucho", czyli nowa seria kryminalna z rodzimego podwórka.
Poryw to debiut autorki. Zawsze przy debiutach mam pewne obawy, ale tutaj nie wszystkie na szczęście się nie sprawdziły. Kinga Wójcik stratuje z nową serią kryminalną, która zapowiada się obiecująco.
Klemens Chmielny, sumienny księgowy, wzorowy syn i mąż pada ofiarą morderstwa. Żona, przyjaciel, pracownicy hotelu, w którym pracował, oraz zagadkowa kobieta ze zdjęcia, a nawet matka i ojciec ofiary - każde z nich mogło mieć motyw, aby pozbyć się Klemensa. Wszystko wskazuje na to, że ten niepozorny mężczyzna wiódł podwójne życie…
Śledztwo prowadzi nowy tandem śledczy łódzkiej komendy - bezkompromisowa i ekscentryczna komisarz Lena Rudnicka wraz z nieśmiałym nowicjuszem, sierżantem Marcelem Wolskim. Znajomość tej pary, za sprawą zaskakującego i nieco pikantnego początku, zapowiada się interesująco i burzliwe. Temperatura śledztwa wrośnie jeszcze bardziej, gdy dołączy do nich prokurator Krzysztof Nawrocki, którego relacje z komisarz Rudnicką są nader skomplikowane.
Przez całą książkę miałam deja vu. Główna bohaterka bardzo przypominała mi Joannę Chyłkę (bohaterkę książek Remigiusza Mroza) oraz momentami Agatę Stec (znaną z trylogii Piotra Borlika). Natomiast Marcel to taki Kordian Oryński (bohater książek z Chyłką), który jest młody i niedoświadczony, a główna bohaterka traktuje go jak żółtodzioba. Relacja Magdaleny (która równie jak Chyłka nie lubi swojego imienia) z Marcelem przypomina tą znaną z książek Mroza. Stosunek do samochodów też mają podobny. O ile Marcela naprawdę polubiłam, tak Lena irytowała mnie już pierwszych stron. Ostatnio mamy wysyp twardych i bezczelnych bohaterek. Oczywiście nie jest to coś złego, ale kiedy czyta się już którąś z kolei książkę z podobną postacią, robi się to nużące i mało oryginalne. Właśnie tak jest z Magdaleną, która jest taką pijaną Chyłką. Jej historia jakoś nie wywołuje u mnie większych emocji. Sama postać wydaje się zbyt przerysowana. Nie polubiłam jej i mój stosunek do niej raczej się nie zmieni.
Zostawmy bohaterów, przejdźmy do tych lepszych stron. Styl autorki bardzo mi się spodobał. Jest lekko bez przesadnych opisów. Wójcik nie szczędzi humoru i czasami naprawdę można się zaśmiać. Do tego wszystkiego dużo dialogów, co bardzo lubię. Akcja idzie do przodu, a z każdą kolejną stroną dowiadujemy się coraz więcej w związku ze sprawą. Im bardziej w nią wnikamy, tak zapominamy o podobieństwach bohaterów i już możemy się w pełni cieszyć książką.
Poryw czyta się błyskawicznie, chwila moment i przeczytana. Idealna na kilka godzin. Przyjemnie się ją czytało. Jest to typowy kryminał, w którym zastanawiamy się, kto zabił. Troszeczkę przewidywalna. Książka jest debiutem autorki, dlatego wiele możemy jej wybaczyć. Mam nadzieję, że każda kolejna powieść będzie coraz lepsza. Na pewno powrócę do Leny i Marcela i mam nadzieję, że nie będę się znowu czuła, tak jakbym czytała Chyłkę (którą swoją drogą uwielbiam i nie potrzeba nam jej kopii). Obyśmy szybko dostali kolejny tom.
Ilość stron: 495
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Prószyński i S-ka ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz