[270] Premierowa recenzja: Ekstradycja – Remigiusz Mróz

„A jak powiem ci, że nie mogłem bez ciebie żyć? I że nie mogłem bez ciebie spać, oddychać...”, czyli triumfalny powrót Chyłki.

Ekstradycja to już 11. tom serii z Chyłką, która zyskała wielu wiernych fanów. Remigiusz Mróz przyzwyczaił nas do dwóch tomów rocznie i wielu czeka na nie z utęsknieniem. Szczególnie że autor często kończy je cliffhangerem i nie łatwo jest się po nim pozbierać. Swoją przygodę z tą serią zaczęłam na początku 2018 roku. W ciągu tygodnia nadrobiłam sześć (w tamtym czasie dostępnych) książek z tego cyklu, by w marcu przeczytać Testament i od tamtego czasu jestem już na bieżąco. Nie ukrywam, że jestem wielką fanką Chyłki.


Minęło kilka miesięcy, od kiedy Joanna Chyłka uciekła z kraju. Ślad po niej zaginął i mimo że wystawiono za nią Europejski Nakaz Aresztowania, służby nie potrafią odnaleźć żadnego tropu. Przez cały ten czas nie skontaktowała się z nikim w Polsce i nawet Kordian nie wierzy już w to, że Chyłka kiedykolwiek znajdzie sposób, by nawiązać z nim kontakt.

Oryński tymczasem przyjmuję sprawę człowieka, który wybudził się po półtorarocznej śpiączce w klinice. Ukrainiec, Witalij Demczenko, jest oskarżony o to, że wtargnął do jednej z restauracji na Powiślu i zastrzelił trzy osoby. Motywu nigdy nie ustalono, nie udało się też odnaleźć narzędzia zbrodni ani świadków. W dodatku Witalij nie pamięta niczego, co wydarzyło się przed tym, zanim znalazł się w stanie wegetatywnym.

Pamięta jedno: że ma dla Oryńskiego wiadomość od Chyłki.


Po kiepskim Wyroku nie oczekiwałam zbyt wiele od Ekstradycji. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy przekręcałam kolejne strony. Teraz mogę bez wahania powiedzieć, że 11. tom jest jednym z moich ulubiony, o ile w ogóle nie najulubieńszy. Nareszcie mamy Chyłkę, którą znamy z poprzednich części oraz jej wiernego Zordona. Przez całą lekturę towarzyszy nam napięcie i ogrom emocji, a także zwroty akcji. Myślisz sobie „tak, tak, nareszcie” i nagle dostajesz od autora pstryczka w nos mówiącego „nie, jeszcze nie teraz”.


Relacja Chyłki z Zordonem nareszcie jest taka, jaka powinna. Chociaż wydaje mi się, że Joanna jest trochę bardziej „przylepą” w tym tomie, ale to dobrze – widzimy, że ona także ma uczucia i potrafi je okazywać. Może dla niektórych będzie to za dużo, ale po tym, co przeszli, myślę, że zasługą na trochę ciepła. Nie brak tutaj słownych potyczek pomiędzy głównymi bohaterami, które nadają charakteru dialogom. Znajdziecie w nich także humor i sarkazm znane z poprzednich części.


Świetna fabuła i oryginalni bohaterowie napędzają akcję w Ekstradycji. Mróz udowodnił, że nadal ma „to coś”, a historia w tej  książce nie pozwala się oderwać od niej choćby na moment. Ekstradycja to istna przejażdżka rollercoasterem, która trwa przez całą książkę, aby na koniec nas przyprawić o zawrót głowy. Nie ma czasu na nudę, a i powrócił dreszczyk emocji spowodowany sprawą w sądzie. Fani Forsta także będą zadowoleni, ponieważ pojawi się postać znana z tamtej serii. Jestem ciekawa, co autor nam zaserwuje w kolejnym tomie, na który mam nadzieję długo czekać nie będziemy musieli.



Ilość stron: 511
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Premiera: 25.03.2020 r.



Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona :) 





2 komentarze:

  1. Boże, uwielbiam serie z Chyłką ❤ z resztą każda seria Mroza za którą się zabieram ma "to coś". Gościu super pisze 🙃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Mróz jest jednym z moich ulubionych polskich autorów. Już nie mogę się doczekać kolejnej części Chyłki ;)

      Usuń

© Mrs Black | WS X X X