[487] Recenzja: Później – Stephen King

„Zawsze jest jakieś później, teraz to wiem. Przynajmniej do śmierci. Bo wtedy wszystko inne jest już wcześniej.”, czyli King w natarciu.

Nie jest to moje pierwsze spotkanie z autorem, ale nadal czekam na jego powieść, która by mnie oczarowała i sprawiła, że nadrobię inne książki Kinga. Jak na razie taka się nie trafiła i mam co do tego autora sprzeczne uczucia. Nie mogę się do niego przekonać. Sięgając po Później, miałam nadzieję, że zmieni się to, zwłaszcza że sam opis był obiecujący i zaintrygował mnie.


Tylko umarli nie mają sekretów. Jamie od najmłodszych lat widuje zmarłych. I nie przypomina to tego, co znamy ze słynnego filmu z Bruce’em Willisem. Jamie może zobaczyć to, czego nikt inny nie widzi, i poznać sekrety, których nikt inny nie zna. Ale cena, jaką musi płacić za swoje nadnaturalne zdolności, jest bardzo wysoka. O czym doskonale wie matka Jamiego, która namawiała go, aby nikomu nie mówił, co potrafi. Taki dar nie może długo jednak pozostać niezauważony. I Jamie wkrótce będzie musiał pomagać nowojorskiej policji w śledztwie w sprawie, w której pewien morderca groził uderzeniem zza grobu.


Lubię wszelkie wątki nadnaturalne w powieściach i byłam ciekawa, jak wykorzysta to King. Myślę, że nie należy jej traktować jak horroru. Jeśli właśnie liczycie na grozę, to możecie się przeliczyć, ponieważ raczej jej tutaj nie doświadczycie. Głównym wątkiem tej książki jest to, że chłopiec widzi zmarłych. I w sumie to byłoby tyle, jeśli chodzi o fabułę. Jamie rozmawia sobie z duchami zmarłych i właściwie naprawdę całkiem nieźle to znosi – nauczył się korzystać z tego daru.


Później nie jest lekturą, która wystraszy czytelnika. Brak mi tutaj dreszczyku emocji. Owszem narracja (opowiadanie historii przez bohatera, a czytelnik jest słuchaczem) sprawdza się tutaj dobrze, ale nadal całość nie wywołuje większych emocji. Mamy tutaj trochę humoru, który nieco rozpogadza tę opowieść. Książka sama w sobie nie jest długa (wydanie może nieco zmylić, ale mamy tak naprawdę sporą czcionkę (która naprawdę mi się podoba – ułatwia nieco czytanie) oraz wielkie marginesy, przez co może wydawać się grubaskiem) i czyta się ją błyskawicznie, dzięki lekkiemu i zrozumiałemu językowi.


Nadal mam mieszane odczucia i będę szukać książki Kinga, która mnie oczaruje. Później to dobra powieść, choć nie jest to horror mrożący krew w żyłach. Dla fanów Kinga pozycja obowiązkowa.


Ilość stron: 384

Wydawnictwo: Albatros


Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Albatros ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Mrs Black | WS X X X