Martwy ptak to moje pierwsze spotkanie z Maciejem Kaźmierczakiem. Opis tej książki zaintrygował mnie, a wiele pozytywnych recenzji zachęciło mnie do jej przeczytania. I ta boska okładka, która zwiastuje mroczną historię.
W Łodzi dochodzi do serii makabrycznych zbrodni. Łączy je intrygujący schemat – seryjny morderca pozbawia ofiary palców, a w ich usta wkłada martwe ptaki. Nad sprawą pracuje para śledczych – komisarz Kyrcz i podkomisarz Szolc. Sprawca nie pozostawia po sobie żadnych śladów. Jest perfekcyjny. W końcu jednak popełnia błąd. Czy zrobił to przypadkowo? A może świadomie manipuluje śledczymi albo fabrykuje dowody, by zmylić policjantów?
W całą sprawę wplątana zostaje Laura Wójcik, z zawodu rysowniczka. Dziewczynę fascynuje śmierć, szczególnie samotna śmierć ptaków. Dlatego intrygują ją ostatnie zbrodnie. Czy to tylko przypadek, że jest autorką portretów kolejnych ofiar mordercy? Wstrząsające i zarazem fascynujące wydarzenia, skłaniają ją też do refleksji na temat własnej przeszłości. Czy ma ona związek ze sprawą, którą żyje całe miasto?
Nastawiałam się na brutalny kryminał. W końcu martwe ptaki w ciałach ludzi mają potencjał na mroczną historię. Niestety nie do końca wyszło tak, jak oczekiwałam. Historia naprawdę miała potencjał i szkoda, że nie został on wykorzystany. Autor powiela stereotypy – szczególnie widać po bohaterach. Żaden z nich nie jest tak naprawdę oryginalny. Para śledczych nie radzi sobie najlepiej ze śledztwem, dogryzają sobie i oczywiście zdarza im się ze sobą przespać. Laura, studentka ASP, którą fascynuje śmierć, jest postacią, o której dużo się dowiemy. Sporo czasu autor poświęca na jej problemy i przeszłość, przez co momentami robi się z tego obyczajówka połączona z telenowelą. A ja tu oczekiwałam brutalnego kryminału...
Mam mieszane odczucia. O ile początek jest mocny, tak już później całe napięcie nas opuszcza i pojawia się wiele zapychaczy akcji. Nadmiar opisów po jakimś czasie męczy i nudzi. Stereotypowe zachowania bohaterów sprawiają, że raczej nic nas tutaj nie zaskoczy. Zakończenie jest też trochę nierealne. Wiem, że książki rządzą się swoimi prawami, ale mam wrażenie, że autor trochę za bardzo przekombinował. Bohaterowie potraktowani po macoszemu (oprócz Laury, o której dowiemy się bardzo dużo) i tacy... nijacy.
Maciej Kaźmierczak powiela schematy znane z innych lektur. Sama sprawa zostanie zepchnięta na dalszy plan. Sporo elementów obyczajowych, które hamują akcję. Martwy ptak miał potencjał na naprawdę dobry kryminał, który nie do końca został wykorzystany. Całość jest w porządku, ale nie było u mnie efektu „wow”. Nie wyróżnia się z tłumu i raczej szybko o niej zapomnę.
Ilość stron: 478
Wydawnictwo: Muza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz