„Granica między człowiekiem a zwierzęciem była w średniowieczu wyobrażeniu tak cienka, że walczono ze wszystkich sił, aby zupełnie się nie zatarła", czyli kilka słów o zwierzętach średniowiecza.
Średniowiecze nie ma renomy. Zazwyczaj mówi się o tej epoce jako wiekach ciemnych. A nie do końca właśnie tak było. Maja Iwaszkiewicz próbuje w swojej książce ukazać, że średniowiecze to nie taki ciemnogród, jak się wszystkim wydaje. Przeczytamy w niej o Albercie Wielkim (zoologu), zajrzymy do średniowiecznego zoo (w którym spotkamy nie tylko zwierzęta) oraz bestariuszy. Do tego w książce znajdziemy kilkanaście kolorowych grafik, które urozmaicają treść. Maja Iwaszkiewicz omawia także rolę Kościoła w tej epoce oraz związane z nim sekty i posty.
Świnia na sądzie ostatecznym to kompedium wiedzy o tym, jak postrzegane były zwierzęta i jak je traktowano w średniowieczu. A to wszystko napisane zostało lekkim językiem z mnóstwem humoru, który sprawił, że nie raz uśmiechnęłam się przy lekturze. Muszę przyznać, że bawiłam się przy niej świetnie. Autorka potrafi zainteresować czytelnika. Teraz zupełnie inaczej będę patrzyła na tę epokę. Fani filmów z cyklu "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" znajdują tutaj coś dla siebie – rozdział o feniksach, syrenach, jednorożcach czy też gryfach. Bardzo podobały mi się te fragmenty.
Książka jest pełna ciekawostek i wstawek humorystycznych. Czyta się ją błyskawicznie – nie obejrzysz się, a już będzie koniec. Świnia na sądzie ostatecznych to świetna książka, która zaciekawi nie tylko osoby zainteresowane średniowieczem. Książka przyciąga wzrok swoją barwną okładką, a w środku jest równie kolorowo. Całość prezentuje się świetnie – i od strony merytorycznej jak i graficznej. Warta uwagi pozycja.
Ilość stron: 237
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz