„Życie składa się z momentów, ulotnych chwil, które definiują nasze szczęście”, czyli opowieść oparta na faktach.
Nim padnie pierwszy strzał to moje drugie spotkanie z Katarzyną Żwirełło, znaną na pewno bardziej jako Vera Eikon. Jest to pierwsza książka, która została wydana pod prawdziwym imieniem i nazwiskiem autorki.
Wydział do Walki z Terrorem Kryminalnym jest na tropie groźnego gangu. Podczas jednego z nieudanych zatrzymań dochodzi do strzelaniny, w której ginie zasłużony funkcjonariusz, a drugi zostaje ciężko ranny. Odtąd oczy całego kraju skupiają się na poczynaniach stołecznych organów ścigania, bez przyzwolenia na najmniejsze błędy.
Młody i pełny zapału Alan Berg zrobi wszystko, by dopaść przestępców, którzy o mało nie zabili jego mentora w policji i duchowego ojca. W swojej determinacji nie jest jedyny, a śledztwo mające ujawnić kryjówkę bossów wydaje się iść jak z płatka…
…aż do zatrzymania, które miało być po prostu rutynową akcją, ale okaże się doświadczeniem, po którym już nic nie będzie takie samo.
Tym razem autorka oparła swoją historię na wydarzeniach, które miały miejsce naprawdę w 2003 roku w Magdalence. Mowa tutaj o strzelaninie, w której zginęło dwóch policjantów. Żwirełło bardzo dobrze poradziła sobie z połączeniem wydarzeń realnych z fikcją. Nim padnie pierwszy strzał to powieść sensacyjna. Nie ma może tutaj efektu zaskoczenia, bo przecież wszyscy wiemy jak to się skończy. Pojawia się tutaj bohater, któego możecie kojarzyć z innych książek autorki – Alan Berg. Jest to postać, którą od początku można polubić. Berg to młody policjant, który jest bardzo ambity i może trochę narwany, ale jest bohaterem, któremu się kibicuje.
Autorka poświęciła też trochę czasu na ukazanie życia codzinnego policjantów i antyterrorystów, którzy mają swoje rodziny. Nie samą pracą człowiek żyje. Mamy też kilka wątków pobocznych, które uzupełniają główną akcję. Całość jest napisana lekkim językiem i jedynie te drętwe dialogi mogą przeszkadzać. Nim padnie pierwszy strzał jest książką, gdzie akcja jest bardzo dynamiczna, ale pozbawiona większych zaskoczeń.
Jednocześnie ta opowieść jest dosyć przewidywalna i skupia się głównie wokół jednego tematu. Żwirełło zrobiła na pewno ogromny reasearch odnośnie wydarzeń w Magdalence i to właśnie to wiedzie prym w tej książce. Nie jest to oczywiście zła książka, ale myślę, że dla bardziej wprawionych fanów gatunku może być lekkim rozczarowaniem. Czyta się ją szybko, ale bez większych emocji. Fanom autorki myślę, że może się spodobać. Dla mnie to była książka jak setki innych – niczym się nie wyróżniła, ale dostarczyła rozrywki na kilka godzin.
Ilość stron: 301
Czuję, że to może być coś dla mnie :) A od siebie polecam ostatnio przeczytany "Zew". Świetny kryminał, idealny na jesienny wieczór :)
OdpowiedzUsuń