[689] Recenzja: Mała Syberia – Antti Tuomainen

 „Próbuję przeszkodzić w kradzieży meteorytu, ale zamiast tego staję się świadkiem niewytłumaczalnego ciągu zdarzeń, które kończą się tym, że jakaś nieszczęśliwa dusza wysadza się w powietrze, a jej szczątki lądują na suficie chaty położonej na odludziu. I nawet nie udaje mi się odzyskać meteorytu. Co zrobiłem nie tak?”, czyli kryminał i komedia w skandynawskim wydaniu.


Mała Syberia to dla mnie pierwsze spotkanie z Antti Tuomainenem. Jakiś czas temu wielką popularnością cieszyła się inna książka tego autora — Najgorętsza plaża w Finlandii. Na pewno wielu z was kojarzy tego flaminga z okładki. Ja nadal mam ją w planach, ale przy okazji premiery Małej Syberii skusiłam się najpierw na nią.


Finlandia, zapomniane miasteczko gdzieś w głębi kraju. Wydawać by się mogło, że nic nie może zakłócić spokoju jego mieszkańców – życie biegnie tu beztrosko i stosunkowo przewidywalnie. Wszystko wywraca się do góry nogami, kiedy w jego okolicach niespodziewanie spada… wielki meteoryt. Sumka, jaką można zgarnąć za jego sprzedaż, przekracza najśmielsze oczekiwania mieszkańców. Przy pomyślnych wiatrach mogliby bowiem otrzymać za niego nawet kilka milionów euro. Postanawiają pilnować go dzień i noc, aby nikt inny nie wpadł na pomysł wzbogacenia się na meteorycie. Niestety, okazuje się to trudniejsze, niż początkowo można było to przypuszczać, i podczas warty lokalnego pastora, Joeala Huhta, dochodzi do włamania na teren miejsca, gdzie uderzył meteoryt.


Choć sam meteoryt udaje się uchronić przed grabieżą, niepewność, kto próbował ich ograbić, nie daje jednak Huhtowi spokoju i postanawia rozpocząć śledztwo na własną rękę. To niejedyne problemy w jego życiu. Jego żona informuje go bowiem, że spodziewa się z nim dziecka – ten intuicyjnie przeczuwa jednak, że został oszukany i to nie on będzie jego biologicznym ojcem. Lista podejrzewanych o to osób wciąż się poszerza i znaleźć można wśród nich takie postacie, jak, właściciel siłowni, miejscowy rzeźnik, a nawet… kierowca rajdowy. Czy Huhtowi uda się rozwikłać obie zagadki i przywrócić spokój w życiu zarówno mieszkańców miasteczka, jak i swoim własnym? Odpowiedź, jaką niesie ze sobą najnowszy kryminał Tuomainena, z pewnością może zostać uznana za przewrotną.


Jeśli lubicie przygody księdza Mateusza, to ta książka będzie dla was idealna bowiem głównym bohaterem tego kryminału, jest ksiądz. To właśnie razem z nim będziemy szukać sprawcy. Nie brak tutaj czarnego humoru, który tak uwielbiam. Może się wydawać, że jest to dosyć prosta historia, ale autor im dalej tym wprowadza coraz więcej tajemnic i spisków. Całość ma miejsce w małej, zapomnianej przez świat wiosce, gdzie wszyscy wszystkich znają. Bardzo lubię, kiedy to akcja osadzona jest w zamkniętej społeczności w jakimś małym miasteczku.


Oprócz kryminału mamy tutaj kawałek solidnej komedii — na pewno nie raz się uśmiechniecie podczas lektury. Tuomainen stworzył ciekawych bohaterów, którzy ociekają sarkazmem. Każdy z nich jest oryginalny i ma swoje miejsce w fabule. Całość jest napisana lekkim językiem, dzięki czemu książkę czyta się błyskawicznie. Od pierwszych stron czuć skandynawski mroczny klimat. Mała Syberia to dobra lektura, która zapewni wam kilka godzin rozrywki. Pierwszoosobowa narracja pozwala nam poznać dogłębnie poznać pastora Joeala Huhta, na którego spadają wszystkie nieszczęścia tego świata. Jeśli szukacie szybkiej i ciekawej lektury, która was rozbawi, to ta książka sprawdzi się idealnie.



Ilość stron: 318
Wydawnictwo: Albatros


Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Albatros ;)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Mrs Black | WS X X X