[693] Recenzja: Dziedzictwo Orquídei Diviny – Zoraida Córdova

„Gdy dom zapełniał się przy takich okazjach, Marimar się zastanawiała czy tak już będzie zawsze. Te zgromadzenia przypominały jednak o ludziach, których brakowało. Których obecności sobie życzyła, za którymi tęskniła i o których zapominała, a potem znów pragnęła, aby przybyli”, czyli rodzinna saga o głęboko ukrywanym magicznym sekrecie.


Dziedzictwo Orquidei Diviny to moje kolejne już spotkanie z twórczością Zoraidy Córdovej. Jakiś czas temu miałam okazję czytać Podpalaczkę. Jest także jedną z autorek antologii Wampiry nie starzeją się nigdy. Na swoim koncie ma również powieści ze znanego cyklu - Gwiezdne wojny (brak polskiego wydania). Ta książka przyciąga do siebie okładką i opisem zwiastującym magiczną powieść.


Członkowie rodziny Montoya są nauczeni, by nie zadawać zbyt wielu pytań. Już dawno przestali dociekać, jakim cudem ich spiżarnia jest zawsze zapełniona albo dlaczego ich nestorka rodu nigdy nie opuszcza swojego domu – ani na zakończenie studiów, ani na ślub, ani na chrzciny.
Gdy nadchodzi dzień, w którym Orquídea Divina zaprasza rodzinę na swój pogrzeb oraz by rozdać spadek, wszyscy mają cichą nadzieję, że w końcu jej sekrety wyjdą na jaw. Zamiast tego Orquídea przemienia się w drzewo ceiba, swoich bliskich pozostawiając z jeszcze większą liczbą pytań niż odpowiedzi.
W „Dziedzictwie Orquídei Diviny” opisane są dwie linie czasowe, gdyż dary, które babka po sobie zostawiła, zaczynają objawiać się siedem lat później. Marimar, Rey i Rhiannon odkrywają w sobie nieoczekiwane moce. Pewna postać zaczyna potajemnie badać ich drzewo genealogiczne, łamiąc powoli jego gałęzie, by zniszczyć ród Montoyów.


Jest opowieść przede wszystkim o rodzinnych relacjach. Rodzina wiedzie prym i właściwie wszyscy jej członkowie są głównymi bohaterami. Klan ten naprawdę duży i początkowo trochę się gubiłam, kto jest kim. Na szczęście drzewo genealogiczne na początku książki wiele ułatwia. Dziedzictwo Orquidei Diviny jest powieścią fantasy z wieloma tajemnicami i zagadkami, które powoli będziemy odkrywać. Fabuła nie pędzi tutaj niczym rollercoaster — na spokojnie wchodzimy w historię tej rodziny. Zoraida Córdova bawi się językiem, barwnie opisując miejsca. Naprawdę można mieć wrażenie jakby się dobrze znało te okolice. Znajdziecie tutaj takich opisów bardzo dużo — jest to niczym piękna, barwna proza.


Rodzina tytułowej bohaterki będzie próbowała odkryć, kim tak naprawdę była ich ukochana Orquidei. Postać ta była niezwykle tajemniczą kobietą. To opowieść o życiu, o losach wielopokoleniowej rodziny. Nie brak w niej trudnych tematów — śmierć dziecka, znęcanie się, toksyczny związek. Całość utrzymana została w latynoamerykańskim klimacie, a sam Ekwador opisany jest tutaj tak pięknie, że aż sama chciałabym go odwiedzić. Język jest prosty i plastyczny, więc książkę przeczytacie błyskawicznie. Dla niektórych pewnie akcja będzie trochę zbyt wolna, ale mnogość tajemnic mi to wynagrodziła. Dla mnie jest to niczym baśniowa opowieść o więzach rodzinnych i tajemnicach sprzed lat. Warto dać porwać się tej magicznej historii.

Ilość stron: 413
Wydawnictwo: Kobiece



Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu ;)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Mrs Black | WS X X X