[734] Recenzja: Wiedźmy z Dechowic i Liga Niezwykłych Dżentelmagów

„Nowy rozdział w historii Lucyny Kornikowej rozpoczął się od tego, że Lucyna Kornikowa umarła”, czyli wielki powrót wiedźm z Dechowic.


Wiedźmy z Dechowic powracają z drugim tomem szalonej opowieść fantasy. To moje drugie spotkanie z Piotrem Jedlińskim. Pierwszy tom czytało mi się bardzo dobrze. Lubię takie opowieści — pełne magii, wierzeń ludowych i folkloru. Myślę, że najlepiej zacząć swoją przygodę z Dechowicami od pierwszego tomu, który świetnie wprowadza nas w szalone życie bardzo starych wiedźm. Jednak jeśli sięgniecie po Ligę niezwykłych dżentelmagów najpierw, to myślę, że raczej połapiecie się w najważniejszych kwestiach fabuły (ale warto nadrobić pierwszy tom).


Wiedźmy z Dechowic powracają w nowej przygodzie, podczas której zagrożona jest nie tylko ich malutka wieś, ale natura całej rzeczywistości.
Pewnego ranka jedna z lokalnych wiedźm, Lucyna Kornikowa, zostaje uznana za martwą. Jednak co do szczegółów jej zgonu krążą po wsi sprzeczne doniesienia. O dziwo, najwięcej w tej sprawie miałaby do powiedzenia sama denatka, gdyby tylko ktokolwiek wysłuchał jej opinii – ale mieszkańcy Dechowic wydają się głusi na apele wielce żywej i wielce zagniewanej Kornikowej. Jak gdyby wszyscy sąsiedzi padli ofiarą uroku o szerokim polu rażenia. Nawet reszta Siostrzeństwa, czyli Mirka, Michalina i Elżbietka, jest święcie przekonana, że ich kochana siostra po wiedźmowym fachu dotarła do kresu swojego żywota.
Cztery starsze panie, mierząc się z magiczną klątwą, wpadną na trop większej tajemnicy. Niekontrolowane pływy mocy rozejdą się po świecie, powołując do istnienia stwory, które powinny zostać w sferze wyobraźni. W ramach tour de Europe do Polski zawitają Córy Nilu, legendarne egipskie wiedźmy, których historia sięga początków cywilizacji. Bohaterki zetkną się ponadto z magusami, uważającymi się za zdobywców astralnego Świata Idei, a kryzysowa sytuacja wymusi zawarcie sojuszy bez precedensu…
Piotr Jedliński ponownie zabiera nas w podróż do niesamowitego świata współczesnych czarownic, podczas której zostaniemy nie tylko rozbawieni, zaskoczeni, a nawet przerażeni, ale również wstrząśnięci i zmieszani.
Ta nietuzinkowa opowieść fantasy o czterech nieokiełznanych wiedźmach zapewni każdemu magiczną jazdę bez trzymanki.




W tym tomie powracają bohaterowie znani z poprzedniej części, ale pojawią się także nowi. Humor nadal zajmuje tutaj wysokie miejsce, dzięki czemu historię czyta się z uśmiechem na ustach. Tym razem wieś żyje plotką o śmierci Lucyny Kornikowej — każdy przedstawia inną wersję tego, jak zginęła, ale sama zainteresowana ma się całkiem dobrze. Jedyną osobą, która nie wierzy w jej śmierć, jest Antek (wnuk Mirki). To właśnie razem z nim będą próbowali dowiedzieć się, co tak naprawdę się wydarzyło i dlaczego uznają ją za zmarłą.


Liga niezwykłych dżentelmagów zabiera nas w podróż do mitycznych wierzeń Egiptu. Znajdziecie w niej pełno magii, ludowych wierzeń, istot nie z tego świata oraz... filozofii. Autor sporo czasu poświęcił na filozoficzne rozważania. Fabuła wydaje się nieco za bardzo rozwleczona — książka liczy ponad 600 stron i niektóre wątki można byłoby skrócić bez straty dla akcji.


Wiedźmy z Dechowic są niezłomne, a życie wciąż rzuca im pod nogi przeszkody, z którymi muszą walczyć. Nie brak tutaj absurdalnych wydarzeń, ale naprawdę szybko można polubić te emerytki. Spora dawka humoru i sarkazmu sprawdziła, że mile spędziłam z nią kilka godzin. Wiedźmy z Dechowic to lekka, niewymagająca większego zaangażowania lektura, w której dużo się dzieje. Pozwoli oderwać się choć na chwilę od rzeczywistości. Autor miał pomysł na tę powieść i jestem ciekawa kolejnych jego książek. Jeśli szukacie lekkiej i zabawnej historii z wątkami fantastycznymi, to Liga niezwykłych dżentelmagów na pewno spełni wasze oczekiwania.




Ilość stron: 632
Wydawnictwo: INITIUM


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Mrs Black | WS X X X