„Jesteśmy dzikimi bestiami noszącymi ludzkie skóry”, czyli kolejna część światowego bestselleru.
Królowa cieni to już czwarty tom bestsellerowej serii Sarah J. Maas, która podbiła serca czytelników na całym świecie. Dziedzictwo ognia, Królowa cieni oraz Imperium burz – są to naprawdę spore cegiełki. Jak się na nie patrzy, to już wiesz, że trochę czasu zajmie ci ich przeczytanie. I tak też było z Królową cieni, która liczy sobie ponad 800 stron.
Zaginiona przed laty księżniczka Terrasenu wraca do Adarlanu zemścić się na tych, którzy skrzywdzili jej bliskich. Aelin Ogniste Serce musi ponownie założyć maskę zabójczyni, by chronić przyjaciół i stanąć twarzą w twarz z cieniami przeszłości.
Aelin w Adarlanie jest pozbawiona magii ognia, jednak nie przeszkadza jej to, by siać spustoszenie. Może również liczyć na swoich towarzyszy – kuzyna Aediona, Chaola, a przede wszystkim na Rowana, wojownika Fae, jej bratnią duszę, do którego zaczyna żywić coraz bardziej płomienne uczucia…
Dosyć długo czytałam tę część (ze względu jej potężny rozmiar) i pomiędzy czytałam jeszcze inne książki. W tym tomie widać, że autorce łatwiej się pisze, poprawiła się; można zauważyć, że jest lepiej niż w poprzednich tomach. Nadal pojawiają się pewne niedociągnięcia fabularne, ale nie są one jakoś bardzo znaczące. Sam wątek romantyczny bardzo naciągany i zupełnie nie czuję chemii pomiędzy Aelin, a Rowanem. U każdego z bohaterów widać progres, ale Aelin niestety dalej mnie irytuje swoim dziecinnym zachowaniem, a próby uwodzenia w jej wykonaniu są dosyć żałosne.
W Królowej cieni znajdziecie zarówno makabryczne walki, jak i momenty, które mogą nieco nudzić. Myślę, że niektóre wątki są niepotrzebnie rozwleczone. Gdyby je wyciąć to akcja zyskałaby nieco na dynamiczności — oraz sama powieść trochę by się skróciła (co by jej wyszło na dobre — spokojnie wycięłabym z 200 stron). Sporo powtórzeń, rozmyślań ciągle o tym samym, dialogów, które nic nie wnoszą, co tylko niepotrzebnie zajmuje miejsce. Królowa cieni to tom, gdzie wreszcie coś zaczyna się dziać (ale też dopiero gdzieś w połowie), a wątki z poprzednich części zaczynają się łączyć w logiczną całość.
Mam u siebie kolejny tom — Imperium burz. Jego długość jest podobna do Królowej cieni, więc zapewne trochę czasu mi to zajmie (chociaż połowa już za mną). Podobają mi się te nowe okładki tej serii. Świetnie do siebie pasują. Podsumowując, Królowa cieni to dobra kontynuacja. Poziomem dorównuje poprzednim częścią. Wiem, że wiele osób ma już tę serię za sobą i są jej wiernymi fanami. Ja dalej próbuję się do niej przekonać.
Ilość stron: 844
Wydawnictwo: Uroboros
Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Uroboros ;)
Zajrzyjcie na mój profil na Instagramie oraz na profil wydawnictwa Uroboros ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz