„I dlatego myślę, że każde życie musi pozostać niedokończone. [...] Istnieje jednak pewna radość w odkryciu, że każdy z nas może dokończyć życie innych, zamknąć księgę, którą zostawili otwartą i zagrać za nich ostatnią kartę”, czyli co nieco o życiu bohaterów Tamtych dni, tamtych nocy.
Znajdź mnie to sequel Tamtych dni, tamtych nocy, dzięki którym autor zasłynął. Po wielkim sukcesie filmu (Oscar za najlepszy scenariusz adaptowany, nominowany do Nagrody Akademii w kategoriach: najlepszy film, najlepszy aktor (Chalamet) oraz najlepsza piosenka, a także BAFTA za scenariusz, a Chalamet otrzymał nominację do BAFTA oraz Złotego Globu) na podstawie książki Acimana spodziewałam się, że autor może chcieć powrócić do historii Elia i Olivera. Film rzeczywiście zasłużył na nagrody jakie otrzymał. Główni bohaterowie są świetnie dobrani i dobrze ich się razem ogląda.
Tym razem autor nieco bardziej przybliża czytelnikom losy Samuela, czyli ojca Elio i szanowanego profesora. Mężczyzna po rozwodzie ze swoją żoną wyjeżdża z Florencji do Rzymu, gdzie spotyka się ze swoim synem, Elio. Elio nie jest już małym chłopcem, a szanowanym artystą. Dzięki swojej pasji stał się uznanym pianistą. O jego koncertach piszą zaś na łamach popularnych czasopism. Oliver nie zakończył zaś przygód z uczelnią. Po udanych studiach został profesorem na angielskim uniwersytecie. Ma też pozornie poukładane życie osobiste.
Jak dla mnie Tamte dni, tamte noce to jedna spójna historia niepotrzebująca kontynuacji. Znajdź mnie będę traktowała jako taki dodatek niczym Harry Potter i przeklęte dziecko do serii Rowling. Książka ta powstała dla pieniędzy i dzięki wielkiemu zainteresowaniu filmem i poprzednią książką.
Tamte dni, tamte noce czytałam dwa razy. Za pierwszym razem nie poczułam jakiegoś większego uwielbienia, ale za drugim (rok później) historia zaczarowała mnie swoim klimatem i delikatnością. Obie książki Acimana to w większości książki o miłości homoseksualnej, więc jeśli masz jakikolwiek problem z tym, to po prostu nie czytaj.
Mimo tego, że książka pisana trochę na siłę to miło było wrócić do bohaterów znanych z pierwszej części. Znajdź mnie to kilka historii: mamy wątek Mirandy i Samuela, Elio i Michel, Olivera i Elia. Historia Samuela i Mirandy jest dość dziwna: ojcieca Elia fascynuje dużo młodsza kobieta. Jednak Aciman tak jakby naśmiewa się z tej miłości.
Związek Elia z Michelem jest naprawdę dobrym wątkiem i szkoda, że autor podłożył im kłody pod nogi. Miał on perspektywy i szanse na rozwój. Elio jednak nadal (po piętnastu latach) tęskni za Oliverem (ciągle też ciągnie go do starszych mężczyzn) i często o nim wspomina, co raczej nie jest dobrą podstawą do zbudowania dobrego związku.
Styl autora nadal jest niezmiennie piękny i finezyjny. O ile w TDTN (Tamte dni, tamte noce) królowały opisy, tak tutaj jest zdecydowanie więcej dialogów. Aciman znowu wplątuje w swoją opowieść wiele nawiązań do literatury pięknej co dla zwykłego czytelnika może być nużące. Pamiętacie akcję z brzoskwinią w TDTN? Tutaj mamy figi. Mniam!
Miło było wrócić do bohaterów i poczuć ten sam klimat co przy Tamtych dniach, tamtych nocach. Mam nadzieję jednak, że autor zaprzestanie już na tej historii (zadowolił mnie happy end) i już nie będzie jej kontynuował. Niech napisze jakąś nową, a na pewno ją przeczytam. Fani Tamtych dni, tamtych nocy miło spędzą czas z tą książki. Reszta niech najpierw przeczyta pierwszą część (czytanie Znajdź mnie bez znajomości TDTN jest bez sensu).
Ilość stron: 320
Wydawnictwo: Poradnia K
Za możliwość przeczytanie tej książki dziękuję Poradnia K Wydawnictwo ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz