[415] Recenzja: Dziki ogień – Ann Cleeves

 „Płomienie przygasły. Żarzyły się tylko węgle w ognisku i było słychać wyłącznie fale łamiące się pod klifem. Potem rozległ się krzyk i odległy, ale wyraźny odgłos ciała uderzającego o skały na dole.”, czyli po raz ostatni na Szetlandach.

Dziki ogień to już ostatni tom znakomitej Seri Szetlandzkiej Ann Cleeves. Ten cykl ma zawsze piękne, klimatyczne okładki. Za każdym razem się nimi zachwycam i tak też było w przypadku Dzikiego ognia. Po każdej z książek strasznie nie mogłam się doczekać kolejnej. Po prostu Ann Cleeves kupiła mnie już od samego początku.



Angielska rodzina – Helena i Daniel Flemingowie – postanawia przenieść się na Szetlandy. Mają nadzieję, że przeprowadzka będzie nowym początkiem ich małżeństwa. Chcą również zapewnić lepsze życie autystycznemu synowi. Wkrótce po ich wprowadzeniu się do nowego domu, dotychczasowy właściciel posesji popełnia samobójstwo.

Na Flemingów pada cień podejrzeń. Otrzymują groźby, ktoś wysyła im rysunki szubienicy. Gdy w ich domu zostaje odnalezione ciało młodej opiekunki do dzieci, plotki o tej rodzinie rozprzestrzeniają się jak dziki ogień.


Muszę przyznać, że czytałam tę część dosyć długo. Przeleżała też trochę na półce, nim w ogóle się za nią wzięłam. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: nie chciałam się jeszcze żegnać z tym niesamowitym klimatem Szetland. Dziki ogień to powrót do klifów, tajemnic i mglistej wyspy, która jeszcze nie jedno ma do ukrycia. Po raz ostatni spotykamy się z Jimmym Perezem, który przez te osiem tomów wiele przeszedł i którego życie nie oszczędza. W tej części trochę mnie irytował tym, że nadal nie potrafi zapomnieć o przeszłości i swojej miłości, przez co może stracić to, co prawdziwe.


Jak w każdym kryminale mamy zbrodnię tak i tutaj jest ona obecna. Autorka po raz kolejny w tej klaustrofobicznej społeczności ukazała, że tak naprawdę nic nie wiemy o osobach, z którymi żyjemy lub których znamy. W tak małej miejscowości wszyscy wszystkich znają, a gdy wydarzy się zbrodnia, to każdy jest podejrzanym. Nikomu nie można ufać. Właśnie to mi się podoba, ponieważ autorka zawsze umiejętnie manipuluje czytelnikiem, że naprawdę trudno domyślić się prawdy.


To nie jest kryminał, gdzie akcja będzie pędziła niczym rollercoaster. Mamy za to sporo tajemnic i emocji, które skrywane zbyt długo mogą spowodować wielki wybuch. Fabuła powoli nabiera tempa, a z każdą kolejną stroną otacza nas coraz bardziej mroczny klimat wyspy. Cleeves zawsze w swoich książkach sporą wagę przykuwa do wątku obyczajowe i problemów, z jakimi ludzie zmierzają się na co dzień. Tutaj idealnie ukazała relacje rodzinne i zgrzyty, które mogą zagrozić szczęściu rodzinnemu.


Przez te osiem tomów bardzo zżyłam się z bohaterami i niezwykle mi ciężko się z nimi pożegnać. Na pewno jeszcze nie raz zawitam na Szetlandy i będzie to dla mnie jak powrót do domu. Ann Cleeves kupiła mnie swoich stylem już przy Czerni Kruka i mogę śmiało powiedzieć, że jest jedna z najlepszych serii kryminalnych, jakie kiedykolwiek przeczytałam. Jeśli jeszcze nie znacie tej serii, to ja gorąco zachęcam do zapoznania się z nią. Mam też nadzieję, że wydawnictwo nie pożegna się jeszcze z tą autorką i wyda jej inne książki.


Jeśli tak jak ja jesteście fanami serii Szetlandzkiej, to zapoznajcie się z serialem Shetland, który został wyprodukowany przez BBC i który został oparty na książkach Cleeves. Tylko uważajcie na spoilery, ponieważ serial nie jest tworzony według kolejności wydawania książek (pierwszy sezon – Czerwień kości, drugi sezon – Czerń Kruka, Martwa woda, Błękit błyskawicy). Serial liczy 6 sezonów.



Ilość stron: 472

Wydawnictwo: Czwarta Strona


Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona :) 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Mrs Black | WS X X X