„Czasem wszystko zaczyna się od jednej małej iskry”, czyli Gra niczym Igrzyska Śmierci.
Sześcioro bohaterów zjawia się w lesie, żeby zagrać w tajemniczą grę. Na pierwszy rzut oka nic ich nie łączy. Pochodzą z różnych środowisk, wyznają odmienne wartości, mają różne charaktery. Nikt nie spodziewa się tego, co się stanie. Gra w podchody w jednej chwili zamienia się w grę o przetrwanie.
Gra od początku zapowiadała się nieco szablonowo. Czytałam już wiele podobnych historii, gdzie mamy grupę osób zamkniętych w jednym miejscu. W tym przypadku sześć osób będzie grało w tajemniczą grę w Puszczy Posoczyńskiej. Im dalej tym przekonają się, że będzie to walka o przetrwanie. Klimat tej historii jest duszny i mroczny, a napięcie towarzyszy nam do samego końca. Autorka umiejętnie manipuluje emocjami czytelników. Całość jest dopracowana, choć kilkukrotnie musiałam przewrócić oczyma na korzystne sploty okoliczności. Sami bohaterowie jakoś niespecjalnie przypadli mi do gustu — żadnemu z nich nie kibicowałam. Zachowywali się nieracjonalnie i momentami infantylnie. Były momenty, gdzie strasznie mnie oni irytowali.
Motyw tej książki jest już dosyć oklepany i przemaglowany na wszelkie sposoby, dlatego całość jest nieco przewidywalna. Najsłabszym punktem tej opowieści jest jej zakończenie, które wpłynęło na moją ocenę tej powieści. Po prostu zawiodłam się takim absurdalnym końcem. Oczekiwałam czegoś innego... lepszego. Autorka za szybko i bez przemyślenia zakończyła Grę.
Gra to lekki i niewymagający większego zaangażowana od czytelnika thriller. Dużo się dzieje, momentami aż za dużo, przez co można się pogubić. Koniec psuje moje pierwsze dobre wrażenie. Myślę, że jest to książka, podczas której nie będzie czasu na nudę, jednak dla mnie była ona lekkim rozczarowaniem. Spodziewałam się chyba czegoś innego...
Wydawnictwo: FILIA Mroczna Strona
Dziękuję za możliwość przeczytania tej książki wydawnictwu FILIA ;)
Zajrzyjcie na mój Instagram oraz Instagram FILIA Mroczna Stron
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz