[757] Recenzja: Fake Dates and Mooncakes – Sher Lee

„Wpatrując się w nasze odbicie, pozwalam sobie marzyć, że to nie blichtr i przepych go definiują. Że jego świat leży znacznie bliżej mojego, niż dotąd sądziłem, i że mógłbym się w nim czuć równie wygodnie jak w jego koszuli Burberry”, czyli fake dating oraz dramy bogaczy.


Fake Dates and Mooncakes to książka promowana jako idealna dla fanów Heartstoppera oraz Bajecznie bogatych Azjatów. Dla mnie dodatkowym elementem, który przekonał mnie do lektury, była wzmianka, że dostaniemy tutaj także trochę chińskiej kultury. Ciekawią mnie azjatyckie wątki.


Dylan Tang na co dzień pracuje u swojej cioci w barze Wojownicy Woka i marzy o wygranej w konkursie pieczenia księżycowych ciastek na Święto Środka Jesieni. Pewnego feralnego wrześniowego dnia, kiedy w kuchni wszystko się sypie, wsiada na rower, by rozwieźć zaległe zamówienia, i w apartamencie na poddaszu, oprócz bury od pewnego niezadowolonego nastoletniego klienta, dostaje… szansę na miłość. Nazywa się Theo, ma piękne wyrzeźbiony brzuch i stoi przed Dylanem jedynie w bokserkach od Armaniego…


To przelotne spotkanie zamienia się w dłuższą znajomość, bo Theo z jakichś powodów zaczyna regularnie odwiedzać Wojowników Woka, by w końcu zaproponować przystojnemu kucharzowi, żeby został jego fake date podczas rodzinnego wesela w Hamptons.
Światy chłopaków dzieli wszystko. Zajęty konkursem i ratowaniem rodzinnego biznesu Dylan, nie ma czasu na połyskujące w światłach fleszy dramaty bogaczy. A jednak jego uczucie do Theo okazuje się prawdziwe i głębokie.
Do czego doprowadzą ich fałszywe randki? Czy nastoletni kucharz ocali rodzinny bar i podąży za głosem serca, czy będzie musiał z czegoś zrezygnować?


Fake Dates and Mooncakes to idealna książka dla fanów fake dating i queerowych romansów. Dylan Tang pracuje w barze ciotki. Interes niezbyt dobrze się kręci, więc postanawia wziąć udział w konkursie pieczenia księżycowych ciastek. Jego wygrana przyciągnęłaby klientów, co uratowałoby rodzinny biznes. Z drugiej strony mamy Theo, bogatego i przystojnego chłopaka, który potrzebuje osoby towarzyszącej na wesele kuzynki. Drogi tej dwójki się łączą i rozpoczyna się słodka oraz urocza opowieść. Te postacie przypomina mi nieco pary z innych książek — Heartstoppera (uroczy komiks lub serial, jeśli ktoś nie lubi czytać), Nate plus One (którą nie tak dawno skończyłam czytać) czy też Materiału na chłopaka (lekka, przyjemna lektura). Niby nic ich nie łączy, a jednak potrafią znaleźć wspólny język. Choć żyją w dwóch zupełnie innych światach, to mimo to tworzą ciekawy duet. Oprócz tego mamy tutaj także element walki ze stratą bliskiej osoby i przeżywanie żałoby. Dylan pokazuje, że warto dążyć do spełnienia swoich marzeń.


Ilość jedzenia w tej powieści jest zabójcza, a wszystko jest tak apetycznie napisane, że chciałoby się samemu coś takiego zjeść. Dzięki przypisom tłumacza wiele potraw jest świetnie opisanych. Księżycowych ciastek jest tutaj co niemiara. Bardzo lubię poznawać kulturę azjatycką i naprawdę świetnie bawiłam się podczas czytania tej lektury. Fake Dates and Mooncakes to urocza i przyjemna historia, którą czyta się błyskawicznie. Na pewno trafi u mnie na listę książek idealnych na relaks oraz comfort books. Spędziłam z nią kilka przyjemnych godzin i pozwoliła oderwać mi się od problemów życia codziennego. Jeśli macie gorszy dzień, to ta powieść na pewno go choć trochę rozjaśni.




Ilość stron: 309
Wydawnictwo: Literackie



Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu ;)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Mrs Black | WS X X X